"To jest problem (uchodźców), który nie dotyczy tylko i wyłącznie rządu, to nie jest problem, który Europa rozwiąże w ciągu najbliższym tygodni, czy miesięcy; naiwny jest ten, który twierdzi, że jest to problem tylko tych, którzy dzisiaj podejmują decyzję o ilości przyjętych imigrantów do swojego kraju" - powiedziała Kopacz. Jak oceniła, kwestia imigrantów "to jest test na przyzwoitość". "Dzisiaj powtarzam moim kolegom, którzy mówią "to nie jest nasza sprawa", mówię im: "to jest właśnie test na przyzwoitość" - podkreśliła szefowa rządu. "Możemy wybrać dwie drogi, możemy powiedzieć +nam nic do tego, niech sobie Europa z tym radzi+, tylko pytam, co powiemy naszym obywatelom wtedy, kiedy zmieni się sytuacja za naszą wschodnią granicą i to my będziemy potrzebowali pomocy, bo uchodźców, którzy będą przybywać zza naszej wschodniej granicy będą setki tysięcy. Co wtedy?" - pytała premier. Kopacz podkreśliła, że kwestia imigrantów, to problem całej Europy i solidarności Europy. "Przyjęcie imigrantów, tych, którzy uciekają ze swojego kraju w obronie własnego życia, jest naszych obowiązkiem" - zaznaczyła. "Korzystaliśmy, i to bardzo mocno, z solidarności naszych kolegów, partnerów z Europy, wtedy, kiedy mieliśmy swoich uchodźców, dzisiaj nie możemy o tym zapomnieć, nie możemy być nieczuli na to nieszczęście, które każdego dnia pokazują media" - powiedziała szefowa rządu. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaapelował w środę do państw UE o przejęcie 160 tysięcy uchodźców od Grecji, Włoch i Węgier, by złagodzić kryzys migracyjny. Wiadomo już, że KE chce, by uchodźców rozdzielono na podstawie ustalonych z góry kwot, przypisanych do poszczególnych państw unijnych. Na Polskę miałoby przypaść ok. 12 tys. uchodźców. Polska, a także pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej (Węgry, Czechy, Słowacja) odrzucają jednak takie wiążące kwoty.