Na konferencji prasowej po wyjazdowym posiedzeniu rządu w Gdańsku Kopacz podkreśliła, że dzisiaj liczba napływających do Europy imigrantów i uchodźców przerosła oczekiwania. "Nie mówimy już dzisiaj o tej liczbie 2200, tylko - w związku z tym, że jednak mimo wszystko napływa coraz większa ilość uchodźców do Europy - że to rozdanie będzie od nowa rozpatrywane. Czyli będziemy znowu dzielić między poszczególne kraje europejskie odpowiednie kwoty i będzie pewnie musiała paść deklaracja ze strony Polski. Ta deklaracja niewątpliwie może paść tylko w duchu odpowiedzialności i oceny naszej możliwości, jaką my dysponujemy" - powiedziała Kopacz. Premier odniosła się też do zaplanowanego w tym tygodniu spotkania Grupy Wyszehradzkiej ws. uchodźców. "Jeśli chodzi o spotkanie Grupy Wyszehradzkiej, o które prosiliśmy i zabiegali nasi przedstawiciele dyplomacji, to jest to spotkanie, które jest dość nagle w tej chwili zwoływane w Pradze, ale potrzeba takiego spotkania jest niewątpliwie bardzo istotna" - podkreśliła szefowa rządu. Dodała, że to, co można zobaczyć w mediach, które relacjonują sytuację związaną z imigrantami, jest nie tylko szokujące, ale nakazuje "wręcz całej Unii Europejskiej podjąć bardzo zdecydowane działania". "To nie powinny być tylko i wyłącznie działania polegające na przydzieleniu kwot (uchodźców) poszczególnym krajom, ale bardzo wnikliwej analizy tego, dlaczego tak się dzieje i pomocy docelowo w tych krajach, z których w tej chwili imigranci przemieszczają się do Europy" - powiedziała Kopacz. Jak zaznaczyła, to działanie musi być wielowymiarowe i solidarne. "Działanie w ramach tej solidarności jest akceptowane przez Polskę, jeśli chodzi o przyjmowanie tych najbardziej potrzebujących. Mówię nie o tych, którzy szukają w tej chwili kraju docelowego, w którym mogliby się przedstawiać jako imigranci ekonomiczni, czyli szukający lepszej pracy. Mówimy o tych, którzy w tej chwili rzeczywiście narażają swoje życie i zdrowie, będąc w swoich krajach - w Syrii, Erytrei. To są ci, którzy przemieszczają się w tragicznych niekiedy warunkach do Europy" - powiedziała. Jak powiedział PAP w poniedziałek wieczorem rzecznik rządu Cezary Tomczyk, spotkanie Grupy Wyszehradzkiej w sprawie uchodźców odbędzie się w piątek. Dodał, że zwołanie szczytu jest wspólną inicjatywą premiera Słowacji Roberta Fico i premier Ewy Kopacz, która zabiegała, by takie spotkanie zorganizować. Szefowa rządu mówiła w poniedziałek, że Polska przyjmuje przede wszystkim cudzoziemców zza naszej wschodniej granicy. Jak dodała, dziś w Polsce są dziesiątki tysięcy Ukraińców. "Oni, co prawda, nie mają statusu uchodźców, są to ludzie, którzy tu legalnie pracują, ale tylko dlatego, że my mamy takie, a nie inne prawo wizowe, które pozwala im na pobyt stały i jednocześnie podejmowanie pracy" - powiedziała Kopacz. Premier nawiązała do poniedziałkowych wydarzeń w Kijowie, gdzie doszło do zamieszek, gdy ukraiński parlament zatwierdził w pierwszym czytaniu zmiany w konstytucji na rzecz decentralizacji władzy, obejmującej także zajęty przez separatystów Donbas. "Ostatnie wydarzenia, sprzed kilku godzin w Kijowie, mogą się okazać również na tyle symptomatyczne, że będziemy mieli zmianę sytuacji na Ukrainie. A jeśli tak, to musimy się liczyć również z tym, że z Ukrainy napływać będą do najbliżej leżącego, sąsiadującego z nimi państwa, a więc do Polski, również ci, którzy będą czuli się zagrożeni" - powiedziała Kopacz. "Nigdy nie uciekaliśmy, ani nie cofaliśmy się przed solidarną pomocą dla tych, którzy tej pomocy potrzebowali, ale jednocześnie Polacy, znając w sposób szczególny znaczenie słowa solidarność, chcą też być odpowiedzialni i stąd nasza deklaracja 2200 (uchodźców). Będziemy oceniać nasze możliwości, kiedy się okaże, że będziemy rozpatrywać kolejną ilość uchodźców, których trzeba będzie przyjmować. Ale - powtarzam - będziemy się zachowywać w tym bardzo odpowiedzialnie" - dodała. Jeszcze w lipcu Kopacz mówiła, że Polska zadeklarowała gotowość przyjęcia 2 tys. uchodźców w ciągu dwóch lat. Na taką kwotę zgodził się rząd. Chodzi o 1100 osób, które przyjęlibyśmy od Włoch i Grecji w ramach programu relokacji, oraz 900 miejsc dla uchodźców przesiedlanych bezpośrednio z obozów poza Unią Europejską. Zapowiedź premier była realizacją zalecenia Rady Europejskiej, która zdecydowała w czerwcu, że państwa UE powinny do końca lipca zdeklarować przyjęcie w sumie 60 tys. osób (40 tys. z Grecji i Włoch oraz 20 tys. z obozów poza Unią). Liczba uchodźców, jaką zadeklarowała przyjąć Polska, jest mniejsza niż zaproponowała w maju Komisja Europejska. Według pierwotnej propozycji Brukseli, do Polski miałoby trafić 2659 imigrantów, przejętych od Włoch i Grecji, oraz 962 uchodźców z obozów spoza UE. Kraje UE zmagają się obecnie z falą imigrantów, która wywołała w Europie najostrzejszy kryzys migracyjny od II wojny światowej. Uciekinierzy - głównie z Afryki i Bliskiego Wchodu - napływają przez Morze Śródziemne, a ostatnio także przez Bałkany Zachodnie. O pilne zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia ministrów spraw wewnętrznych krajów UE w Brukseli zaapelowali ministrowie spraw wewnętrznych Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii; odbędzie się ono 14 września. Według najnowszych danych, ogłoszonych w piątek przez Urząd Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR), ponad 300 tysięcy imigrantów i uchodźców przedostało się przez Morze Śródziemne od początku roku. Około 200 tys. dotarło do Grecji, a ok. 110 tys. do Włoch; ponad 2,5 tys. ludzi zginęło na morzu, próbując dotrzeć do Europy.