W piątek po godz. 22 zakończyło się ponad 9-godzinne posiedzenie zarządu Platformy. Kopacz na wieczornej konferencji w Sejmie przyznała, że nie było ono łatwe. - Przedstawiłam zarządowi PO mój autorski projekt kształtu list wyborczych w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Zarząd przyjął moją rekomendację - powiedziała premier. Jak zaznaczyła, zmiany, które zaproponowała, były "niekiedy zmianami radykalnymi, ale bardzo potrzebnymi". - Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały, że jeśli chcemy dalej zmieniać Polskę na lepsze, musimy przede wszystkim umieć zmieniać także samych siebie. Wysłali nam wyborcy w ostatnich wyborach bardzo czytelny sygnał - że chcą zmian. Jestem przekonana, że listy, które zaproponowałam (...) to listy dobrej zmiany i mądrej kontynuacji - podkreśliła Kopacz. Oceniła, że PO nie musi wstydzić się swoich osiągnięć. - Jesteśmy z tego dumni, ale też popełniliśmy wiele błędów. I związku z tym tylko miarą naszej dojrzałości będzie to, czy będziemy umieli wyciągać wnioski z błędów, które popełnialiśmy - mówiła szefowa PO. Wyraziła przy tym pogląd, że "Platforma Obywatelska, jak sama jej nazwa wskazuje, należy do obywateli, a nie aktywu partyjnego". - Tylko jako partia obywatelska, uważnie słuchająca głosu ludzi, będzie mogła obronić Polskę przed nieodpowiedzialnymi pomysłami w gospodarce, czy ideologicznym fanatyzmem, czy brakiem rozsądku w polityce zagranicznej - zaznaczyła premier. "Trzeba podwinąć rękawy i zabrać się za robotę" Mówiąc o kandydatach PO do Sejmu, oceniła, że jest to drużyna "bardzo zróżnicowana, w której jest i dużo ludzi młodych, nowych, specjalistów różnych dziedzin, a także doświadczonych parlamentarzystów". - Nieważne, czy ktoś był senatorem, posłem, czy ktoś był premierem, dzisiaj przed nami tylko jedno zadanie - zdjąć szpilki, założyć wygodne trampki, rozwiązać krawat, podwinąć rękawy i zabrać się za robotę - przekonywała premier. - Platforma nadal jest potrzebna Polsce i Polakom, i to od nas będzie zależało, czy ta zmiana dla obywateli będzie wiarygodna, czy będziemy godni zaufania tych, którzy w nas zwątpili - dodała. Jak powiedziała, cel drużyny jest jeden - zwycięstwo w jesiennych wyborach parlamentarnych. Kopacz otwiera listę warszawską PO; pod Warszawą jedynką jest marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska. Wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak znalazł się na czele listy PO w Wałbrzychu, szef MSZ Grzegorz Schetyna - w Kielcach, a wiceszef MSZ ds. europejskich Rafał Trzaskowski - w Krakowie. Liderką listy wrocławskiej jest obecna senator PO Alicja Chybicka, gdyńskiej - koordynator specsłużb Marek Biernacki, a w łódzkiej - rektor UŁ, prof. Włodzimierz Nykiel. Minister zdrowia prof. Marian Zembala będzie otwierał listę PO w Katowicach, minister sportu Adam Korol - w Gdańsku, a rzecznik rządu Cezary Tomczyk - w Sieradzu. Liderem listy poznańskiej został młociarz Szymon Ziółkowski. B. spin doctor PiS, a obecnie jeden z najbliższych doradców Kopacz Michał Kamiński otrzymał dwójkę pod Warszawą, a Andrzej Halicki dwójkę w Warszawie. B. minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk będzie dwójką na liście w Łodzi; Jacek Protasiewicz dwójką na liście we Wrocławiu; a b. minister zdrowia Bartosz Arłukowicz otrzymał ostatnie miejsce w Szczecinie. Dwójką w Szczecinie będzie Sławomir Nitras, a jedynką - senator Norbert Obrycki. W trakcie obrad zarządu do mediów trafiło oświadczenia b. sekretarza generalnego PO, b. ministra sportu Andrzeja Biernata, w którym napisał, że zrezygnował z kandydowania w wyborach ze względu na dobro swojej rodziny, ale także jak najlepszy wynik wyborczy PO. Biernat "miał już dość, został zaszczuty" "Uprzejmie informuję, że podjąłem decyzję o rezygnacji ze startu w zbliżających się wyborach do parlamentu RP. Pojawiające się w mediach nieprawdziwe informacje na mój temat nie tylko naruszają moje dobre imię, ale także wpływają negatywnie na sytuację Platformy Obywatelskiej w tym bardzo trudnym przedwyborczym czasie. Podjąłem tę decyzję z myślą o dobru partii, z którą jestem związany od początku jej istnienia, i jak najlepszym dla niej wyników wyborów" - napisał Biernat w oświadczeniu. Jak dodał, ze startu w wyborach zrezygnował także ze względu na dobro swej rodziny, "która od przeszło pół roku jest bezpodstawnie atakowana i pomawiana". Politycy z otoczenia Biernata zapewniali, że decyzję o rezygnacji ze startu podjął on sam. "Miał już dość, został zaszczuty" - powiedział PAP jeden z jego stronników. Od współpracowników Kopacz można było jednak w piątek usłyszeć, że uczynił to po rozmowie z szefową rządu. - Wiadomo, że Ewa dąży do tego, by wynik Platformy był jak najlepszy, więc rozmawiała na ten temat również z Andrzejem - powiedział PAP jeden z doradców Kopacz. Biernat, którego nazwisko przewijało się w tzw. aferze podsłuchowej, podczas środowego posiedzenia zarządu złożył rezygnację z funkcji sekretarza generalnego PO.