- Tu na tej sali, wysokiej rangi urzędnik obrażał wiele milionów Polek, którego poglądy są krwią z kości obecnie rządzącego układu. Na naszych oczach, obok poważnej antydemokratycznej rewolucji, dzieje się poważna ideologiczna kontrrewolucja - grzmiała była premier. Ewa Kopacz nawiązała do wczorajszego wystąpienia Kaczmarczyka na Kongresie Kobiet, w trakcie którego pełnomocnik przekonywał, że "system prawa w Polsce jest tak skonstruowany, że gwarantuje pełną ochronę praw kobiet i umożliwia im wszechstronny rozwój". Pełnomocnik stwierdził, "że szklane sufity są przede wszystkim w głowach samych kobiet". Wystąpienie Kaczmarczyka nie spodobało się uczestniczkom Kongresu. Przemówienie przerywały nawoływania do zejścia ze sceny i buczenie. - Kiedy wczoraj widziałam pana ministra, to byłam przekonana, że powiało średniowieczem. Stąd mój apel do Beaty Szydło. bo mam prawo apelować, bo w moim rządzie pełnomocnikiem była wyjątkowa osoba Małgorzata Fuszara. Mam moralne prawo żeby zaapelować, aby jednak zrezygnowała z usług swojego ministra. Niech pokaże, że nie jest papierowym premierem. Nie wierzę pani Beato, że zgada się pani z jego poglądami - mówiła Ewa Kopacz. Była premier podkreśliła, że "ci, którzy dzisiaj występują jako ideologiczny fanatycy, zgotują polskim kobietom bardzo trudny okres". - Toczymy bój o naszą wolność, jako kobiet i obywatelek - mówiła Kopacz. Kopacz przypomniała, też że przez długi czas kobietom wpajany był stereotyp "Polki, która wysyła męża na wojnę". - Dziś już nie potrzeba żadnej Emilii Plater. Dzisiaj my wszystkie, jak tu siedzimy, możemy pokojowo o wolność walczyć. Jeśli antydemokratyczna rewolucja Rydzyka i Kaczyńskiego się spełni, to o prawach kobiet będziemy słyszeć tylko w telewizji, i to nie w publicznej - przekonywała. Kopacz zaznaczyła, że ma prawo walczyć o prawa kobiet jako była premier, a obecnie posłanka. Uczestniczki Kongresu Kobiet przyjęły wystąpienie byłej premier owacjami.