Premier była proszona na czwartkowej konferencji prasowej w Głubczycach o komentarz do środowej wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy, który powiedział m.in., komentując ostatnie napięcia w jego relacjach z premier i rządem, że Kopacz prowadzi kampanię wyborczą, a on - polskie sprawy. Odniósł się m.in. do apelu premier Ewy Kopacz o zwołanie Rady Gabinetowej oraz Rady Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie Ukrainy. "Radę Bezpieczeństwa Narodowego zwołam wtedy, kiedy uznam to za stosowne jako prezydent" - oświadczył w TVPInfo. "Przyjmuję do wiadomości stwierdzenia pana prezydenta Andrzeja Dudy, że zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego wtedy, gdy będzie uważał to za stosowne (..) Odniosę się tylko do tej części, w której pan prezydent pozwolił sobie na recenzję pracy rządu, powiedział, że to rząd robi kampanię, a pan prezydent służy Polakom w tej chwili. Ja widać nie mam szczęścia, bo jestem urzędującym premierem, a nie kandydatem na premiera, jestem członkiem partii, która jest opozycyjna do byłej partii pana prezydenta i nie byłam szefową sztabu pana prezydenta" - powiedziała Kopacz. "W związku z czym moje szanse na spotkanie z panem prezydentem są - jak widać - zerowe" - dodała. Ewa Kopacz zadaje pytania Zaznaczyła, że chciałaby zadać parę pytań zarówno prezydentowi, jak i tym, którzy słuchali środowego wywiadu prezydenta. "Czy ogłoszenie chociażby planu budowy dróg i autostrad za 107 mld zł i domknięcie sieci autostrad i dróg szybkiego ruchu to nie jest praca? Czy ustawa o bezpłatnej pomocy prawnej, z której skorzystają 2 mln Polaków to nie jest praca na rzecz obywateli? Czy wreszcie chociażby sprawa +seniora wigora+ i programu, który w sierpniu został zainicjowany, a który już będzie z końcem roku przynosił konkretne efekty w wysokości 112 domów dziennego pobytu seniorów, to nie jest działanie na rzecz obywateli?" - pytała Kopacz. "Rząd pracuje; rząd dzisiaj nie robi kampanii" - oświadczyła. Dodała, że jeśli jej działalność jest kampanią, to tym bardziej - jej zdaniem - jest nią "przyjmowanie przedstawicieli swojej byłej partii i czym prędzej umieszczanie w pytaniach referendalnych pytań, pod którymi - jak pan prezydent bardzo często podkreśla - podpisało się 6 mln obywateli". Premier zaapelowała do Dudy, by był prezydentem wszystkich Polaków i pamiętał również o 8 mln obywateli, którzy zagłosowali na Bronisława Komorowskiego. "Ja swoje obowiązki i prawa znam bardzo dokładnie" Kopacz była pytana także o sprawę swoich przelotów poselskich do Gdańska przed 2005 r. - którą obecnie bada Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Kopacz stwierdziła, że prokuratura ma do tego pełne prawo, które daje jej ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. "Ja swoje obowiązki i prawa znam bardzo dokładnie; jestem spokojna o wynik przeprowadzonych wyjaśnień; moje prywatne wyjaśnienie jest takie - i to powinni wiedzieć szczególnie posłowie, którzy już od kilku lat są w parlamencie - że działalność poselska nie ogranicza się wyłącznie do okręgu wyborczego i to służy wszystkim, jeśli rzeczywiście posłowie jako wybrańcy jednak mimo wszystko służą społecznościom, w których są problemy" - mówiła Kopacz. Oceniła, że to dobrze, gdy posłowie, dzięki podróżom łatwiej identyfikują problemy i reagują na nie na sali sejmowej. Premier poinformowała, że "od lat" ma mieszkanie w Gdańsku. "Od 2001 r. moja córka mieszka nieustannie w Gdańsku i wtedy, gdy wypełniam swoje zadania w ramach mandatu posła i senatora, i wtedy kiedy lecę do Gdańska to mało, że odwiedzam swoją córkę - w czym nie widzę niczego złego, bo w końcu trudno ominąć jej dom wtedy, gdy jestem na ziemi pomorskiej - to jeszcze tam sypiam i nie wystawiam rachunku za hotel" - podkreśliła. Sprawę do prokuratury przekazała prywatna osoba po artykule opublikowanym na portalu Niezalezna.pl. Obecnie - jak informuje prokuratura - trwa "rutynowa, standardowa i obligatoryjna procedura w razie wpłynięcia zawiadomienia". Postępowanie sprawdzające prowadzi do decyzji o odmowie lub o podjęciu śledztwa, a instrukcyjny czas na podjęcie decyzji to 30 dni. W informacji przekazanej prokuraturze przywołano wypowiedź posła Marka Suskiego (PiS). Przypomniał on w materiale portalu, że w 2005 r. podczas debaty przedwyborczej w Radomiu pytał Kopacz o sprawę jej poselskich przelotów do Gdańska. Według Suskiego obecna premier miała wtedy przyznać, że latała samolotem do córki, która tam mieszka i studiuje. Zapytał ją więc, czy zwróci pieniądze do Kancelarii Sejmu, bo prawa do przelotów dotyczyły wykonywania mandatu. Kilka dni temu ta sama prokuratura z urzędu podjęła postępowanie sprawdzające dotyczące poselskich wyjazdów i pobytu w Poznaniu obecnego prezydenta Andrzeja Dudy. "Newsweek" napisał, że jeszcze jako poseł podróżował on na koszt Sejmu do Poznania i - według tygodnika - chociaż oficjalnie wykonywał tam obowiązki poselskie, to w rzeczywistości prowadził wykłady na prywatnej uczelni. W latach 2012-14 te przeloty miały kosztować w sumie 11 tys. zł - podał tygodnik. Duda był posłem z Krakowa. Duda oświadczył w odpowiedzi, że te doniesienia to "potwarz" i "kolejne oszustwo"; zapewnił, że w Poznaniu prowadził działalność poselską. Kancelaria Sejmu przypomniała w czwartek w komunikacie, że "od niemal dwudziestu lat posłowie mają nieograniczone prawo do bezpłatnych przelotów oraz przejazdów środkami publicznego transportu zbiorowego i publicznej komunikacji miejskiej na terenie kraju" - zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Poinformowała, że posłom przysługują środki na opłacenie noclegów, związanych z wykonywaniem mandatu poselskiego, poza miejscem stałego zamieszkania i poza miastem stołecznym Warszawą, a limit na ten cel wynosi 7.600 zł rocznie. "Jednocześnie informujemy, że to, czy nocleg miał związek z wykonywaniem mandatu poselskiego, jest rozstrzygane przez posła a nie przez Kancelarię Sejmu. Poseł informuje o charakterze noclegu, opisując w odpowiedni sposób fakturę lub rachunek" - napisano w komunikacie.