13 stycznia br. rząd przyjął uchwałę, zgodnie z którą Polska Grupa Energetyczna (PGE) do 2020 r. zbuduje w Polsce jedną lub dwie elektrownie jądrowe. Zdaniem doc. dr inż. Andrzeja Strupczewskiego, Polska może skorzystać nie tylko z technologii, ale też z doświadczeń Francji - kraju gdzie 80 proc. elektryczności produkowane jest w elektrowniach jądrowych, a społeczeństwo w pełni popiera tę formę produkcji energii. Europejski reaktor ciśnieniowy to nowy, od niedawna obecny na rynku, typ reaktora. - Budowany jest już w Finlandii w elektrowni Olkiluoto 3 i we Francji w elektrowni Flammanville 3. Jest to reaktor III generacji, najnowszej konstrukcji, bardzo bezpieczny i odporny na wszelkie zagrożenia - tłumaczył Strupczewski. Jak zastrzegł naukowiec, Polska nie musi zdecydować się na ten właśnie reaktor. Do przetargu, ogłoszonego przez PGE, stanie zapewne konkurencyjne konsorcjum rosyjsko-niemieckie, a także firmy spoza Europy - z USA, Korei Południowej i Japonii. Nowoczesne elektrownie jądrowe to bardzo bezpieczne konstrukcje, którym nie grozi poważna awaria, nawet w bardzo niesprzyjających warunkach. Jak dodał Strupczewski, elektrownie, w jakich mogą działać reaktory EPR, projektowane są tak, aby wytrzymać huragany i trzęsienia ziemi, a nawet uderzenie największego samolotu pasażerskiego. Zagrożeniem dla takiej konstrukcji byłby tylko atak sił wojskowych w czasie regularnych działań wojennych. Na całym świecie nie brakuje jednak osób, które obawiają się energetyki jądrowej. Jak wynika z sondaży, elektrowni takich w naszym kraju nie chce prawie połowa Polaków. Natomiast we Francji energetyka jądrowa jest powszechnie akceptowana. Zdaniem Strupczewskiego, jeśli chcemy do niej przekonać także Polaków, warto skorzystać z francuskich rozwiązań. - Francuzi uważają energetykę jądrową za niezbędną, a ludność mieszkająca wokoło elektrowni jądrowych popiera je gorąco jako dobrych sąsiadów, dających pracę i korzyści dla społeczności lokalnej przy zachowaniu czystego powietrza, wody i gleby. We Francji koło każdej elektrowni jądrowej istnieją lokalne komitety informacyjne, złożone z mieszkańców i finansowane przez gminy, które w razie potrzeby mają wstęp do elektrowni i mogą na miejscu sprawdzić czy pogłoski o zagrożeniach są prawdziwe, czy też są zwykłymi plotkami. Pomaga to bardzo w likwidowaniu nieuzasadnionych niepokojów - zaznaczył naukowiec.