Chodzi o sprawę z 1997 r. Siwiec, który był wtedy szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego towarzyszył prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w podróży do Ostrzeszowa. Wysiadając z helikoptera zażartował. Wykonał znak krzyża, a potem ucałował ziemię - te gesty powszechnie kojarzone są w Polsce z Janem Pawłem II. Nagranie z tego wydarzenia ujawnił w 2000 r. w trakcie kampanii prezydenckiej sztab Mariana Krzaklewskiego. Część opinii publicznej uznała, ze polityk SLD obraził uczucia religijne. Sprawa jednak była wielokrotnie umarzana, a sam Siwiec przeprosił za swoje zachowanie. Jak przypomina portal tvp.info, w 2004. Jerzy Pietrowicz (emeryt z Poznania) wytoczył mu jednak sprawę z powództwa prywatnego. Siwiec był już wtedy europosłem. Jako, że Pietrowicz sam nie mógł wystąpić do europarlamentu o uchylenie immunitetu, z takim wnioskiem wystąpił w 2006 r. ówczesny prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Sprawa przeciągała się, bo europarlament zajął się interpretacją polskich przepisów o immunitecie. Dopiero w tej kadencji udało się sfinalizować wniosek. Komisja prawna europarlamentu jednomyślnie uznała, ze nie ma podstaw do uchylenia immunitetu i właśnie taką rekomendację wydała na posiedzenie plenarne. We wtorek europosłowie będą głosować w tej sprawie. Raport przygotowała brytyjska deputowana Diana Wallis z frakcji chadeckiej. - Istnieją poważne przyczyny, aby uznać, że zarzuty przeciwko Markowi Siwcowi zostały postawione przez przeciwnika politycznego i że ich przewodnim motywem była chęć zaszkodzenia jego działalności jako posłowi do PE - czytamy w raporcie Wallis. Europosłanka przypomina, że właśnie przed takim działaniem chroni immunitet eurodeputowanego. Wallis zaznacza też, że prokuratura w Polsce zamknęła śledztwo.