Ponadto przekonywali, że na szczytach europejskich Polskę powinien reprezentować premier, a nie prezydent. - Jeśli raz się ustąpi szantażowi, to wówczas tworzy się niebezpieczny precedens. Jeżeli szantaż stałby się metodą relacji pomiędzy większością parlamentarną i rządem a prezydentem, to bardzo źle rokuje dla Polski - powiedział na konferencji prasowej w Strasburgu Bronisław Geremek (PD). Eurodeputowani LiD zaapelowali, by rząd Tuska jeszcze przed podpisaniem Traktatu Reformującego UE 13 grudnia w Lizbonie wycofał się z brytyjsko-polskiego protokołu do traktatu, ograniczającego działanie KPP wobec Polski i nie baczył przy tym na ewentualność głosowania przeciw ratyfikacji traktatu przez posłów PiS w Sejmie. Do ratyfikacji traktatu UE przez Polskę potrzeba dwóch trzecich głosów w parlamencie. Zdaniem Andrzeja Szejny (SLD), szefa delegacji polskich socjalistów w PE, "nie należy poddawać się szantażowi politycznemu", nawet pod presją, że nie udałoby się uzyskać wystarczającego poparcia dla ratyfikacji traktatu przez polski parlament. Wówczas w grę wchodziłoby bowiem referendum. - Można rozważyć, że to naród będzie ostatecznym decydentem w tej sprawie - powiedział Szejna. Zdaniem Geremka procedura późniejszego, już po podpisaniu traktatu, wycofania się Polski z zastrzeżeń wobec Karty, "będzie nie tylko bardzo trudna (bo wymagająca nowej Konferencji Międzyrządowej w sprawie zmiany traktatu i jego ratyfikacji w krajach UE), ale i poniżająca dla kraju Solidarności". Dla eurodeputowanych LiD to Tusk, a nie prezydent Kaczyński powinien podpisać nowy traktat w Lizbonie oraz reprezentować Polskę na szczytach europejskich. - Jest obyczaj, oparty na przepisie konstytucji, że politykę zagraniczną realizuje rząd, a prezydent w niej uczestniczy, że to premier przewodniczy polskiej delegacji na szczyt UE, a prezydent przewodniczy polskiej delegacji na szczyt NATO - powiedział Geremek. - Ten obyczaj powinien być zachowany - dodał. Dla Szejny obecność prezydenta Kaczyńskiego na szczycie byłaby dla partnerów w UE "nieprzyjemnym deja vu". - Ja jestem staroświecki. Szanuję urząd prezydenta i oczekuję, że prezydent będzie szanował godność państwa - powiedział Geremek. Przypomniał anegdotę z pewnego szczytu w Tokio z czasów kohabitacji we Francji. - Prezydent Francois Mitterand i premier Jacques Chirac sprzeczali się, kto usiądzie na jednym krześle, które przygotowali Japończycy - wspominał Geremek. Eurodeputowani LiD przekonywali też, że nie ma żadnych argumentów uzasadniających decyzję rządu PiS i prezydenta Lecha Kaczyńskiego o ograniczeniu działania KPP w Polsce. Przekonywali, że KPP ani nie legitymizuje aborcji, eutanazji i małżeństw homoseksualnych, ani nie podważa praw własnościowych Polaków w kontekście obaw dotyczących niemieckich rewindykacji. - Obawy takie nie znajdują żadnego uzasadnienia w tekście Karty, która pozostawia prawu krajowemu regulowanie tych kwestii - oświadczyli. Po wygranej w wyborach parlamentarnych politycy PO zasygnalizowali, że nowy rząd przyjmie w całości KPP, wbrew decyzji obecnych władz. - Ja na to nie pozwolę - komentowała te deklaracje minister spraw zagranicznych Anna Fotyga, oceniając je jako "szkodliwe dla Polski" i argumentując, że zapisy KPP stanowią "zagrożenie" dla mieszkańców Ziem Odzyskanych. Karta Praw Podstawowych ma się stać wraz z wejściem w życie Traktatu z Lizbony (Traktatu Reformującego UE), dokumentem prawnie wiążącym o takiej samej randze jak traktaty. Jej uroczyste proklamowanie przez przywódców trzech unijnych instytucji: Europarlamentu, Rady UE i Komisji Europejskiej nastąpi 12 grudnia w Strasburgu, dzień przed podpisaniem w Lizbonie Traktatu Reformującego UE.