"Wybory nie będą sprawiedliwe, jeśli pewni ludzie nie będą w nich uczestniczyć. Niewykluczone, że będą i sankcje. Możemy, na przykład, zająć się relacjami biznesowymi pana (prezydenta Ukrainy Wiktora) Janukowycza, bądź machinacjami, związanymi z korupcją przy budowie stadionu (Olimpijskiego w Kijowie)" - powiedział Schulz w czwartkowym wywiadzie dla ukraińskiej telewizji 5. Kanał. O możliwości zastosowania sankcji wobec władz Ukrainy mówiła także w piątek na konferencji prasowej w Kijowie towarzysząca Schulzowi niemiecka eurodeputowana Rebecca Harms. "Rozmowy o sankcjach trwają, lecz rezultatu jeszcze nie ma. Jeśli w tak wielkim państwie, jak Ukraina, pogarsza się stan demokracji, UE powinna się zastanowić, jakie sankcje należy zastosować i czy trzeba je zastosowywać" - podkreśliła przedstawicielka Zielonych w PE. W czwartek Harms i Schulz odwiedzili w szpitalu w Charkowie skazaną na siedem lat więzienia byłą premier Ukrainy Julię Tymoszenko. Opozycyjna polityk, która odbywa swój wyrok w charkowskiej kolonii karnej dla kobiet leczona jest obecnie w szpitalu z przewlekłego schorzenia kręgosłupa. Tymoszenko została skazana w ubiegłym roku za nadużycia, których dopuściła się zawierając w 2009 roku jako ówczesna szefowa rządu kontrakt gazowy z Rosją. W krajach UE oceniono wyrok jako motywowany politycznie. Prócz Tymoszenko na Ukrainie więzieni są inni członkowie jej rządu, m.in. były minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko. Zgodnie z ukraińskim prawem osoby skazane prawomocnym wyrokiem nie mogą startować w wyborach. W związku ze sprawami Tymoszenko i Łucenki UE wstrzymała podpisanie umowy stowarzyszeniowej między Kijowem i Brukselą. Z Kijowa Jarosław Junko