Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Euro-sieroty

Widok płaczącego dziecka działa silnie na emocje. Kto wie, czy nie bardziej wzrusza nawet twarz zapłakanego nastolatka.

/AFP

Rozmawiałem ostatnio z dziewczynami i chłopakami z Podlasia. Opowiadali o tęsknocie, mówili o pragnieniu życia w pełnej rodzinie, marzyli, że kiedyś będą rodzicami. Nie były to wywiady przeprowadzane w poprawczakach ani z podopiecznymi domów dziecka. Problem dotyczy dzieci emigrantów, którzy wyjechali za chlebem.

Jak liczna to grupa - nie wiadomo. Szacuje się, że do pracy w krajach Unii wyjechało około 2 mln Polaków. Ilu z nich pozostawiło tu dzieci - trudno ocenić. Nie ma jeszcze badań, które pozwolą ustalić rozmiary tego zjawiska. Są regiony w Polsce, gdzie na wywiadówki przychodzi jedna mama - pozostali uczniowie wychowywani są przez babcie lub starsze rodzeństwo. W wielu miejscowościach wschodniej Polski prawie w każdej rodzinie jest ktoś, kto pracuje za granicą. Na Podlasiu zjawisko jest tak powszechne, że uruchomiono stałe połączenie autobusowe do Brukseli. Problem ma oczywiście lokalną specyfikę. Inaczej wygląda na Opolszczyźnie, w woj. dolnośląskim czy lubuskim, inaczej na Podhalu, gdzie od pokoleń emigrowało się za wielką wodę.

Czy zasłużyliśmy na miłość?

Pozornie wszystko jest w porządku. Wskaźniki bezrobocia maleją - zarobione pieniądze w jakiejś części trafiają do Polski, przed wiejskimi chałupami pojawiły się zagraniczne samochody, a młodzież w modnych ciuchach do szkoły przynosi nowe komórki. Jednak koszta są ogromne - świadczą o tym łzy młodych ludzi, z którymi rozmawiałem przygotowując program o Euro-sierotach.

Elektroniczny gadżet, ciuch czy komórka w prezencie od taty nie wypełni pustki i poczucia straty. Każda rozmowa kończyła się łzami, w każdej słyszałem ogromne pragnienie obecności ojca. Kto wie, czy nie silniej odczuwane u piętnastoletniej dziewczyny niż u kilkuletniego dziecka.

Paulina zapisuje w pamiętniku to wszystko, co chciałaby wyznać ojcu - jak sama mówi nieraz wykrzyczeć. I nie zastąpi tego rozmowa z ciocią czy nauczycielem. Są sprawy, którymi można podzielić się tylko z tatą. Ponieważ wyjechał, jak wielu innych - nie w ciągu ostatnich dwóch lat, ale już ponad dwanaście lat temu, Paulina wie z doświadczenia, że brak ojca na każdym etapie życia jest inny. Inaczej potrzebuje się rodziców - w szczególności taty, kiedy ma się pięć, dziesięć lat, jeszcze inaczej, gdy się jest nastolatkiem.

Andrzej, którego wraz z czwórką rodzeństwa wychowuje najstarsza siostra, wstrzymując płacz, daje do zrozumienia, że ten czas, kiedy właśnie mógłby być z mamą i tatą, nie wróci; że coś bezpowrotnie go ominęło. W końcu, może nie całkiem świadomie, pojawia się pytanie - czy ja, czy my jesteśmy gorsi, skoro inni żyją razem, a nasi rodzice przyjeżdżają tylko trzy razy w roku? Czy nie zasłużyliśmy na miłość?

W mniejszych miejscowościach, gdzie funkcjonuje jeszcze kontrolna rola wspólnoty (sąsiadów, krewnych, pedagogów) - trudniej młodym popaść w patologie czy wejść w konflikt z prawem. Anonimowość miast sprawia, że osamotnione dzieciaki szukają akceptacji i poczucia przynależności gdzie indziej, często w grupach młodocianych przestępców, u narkotykowych dealerów, w młodzieżowych subkulturach.

Wojtek - terapeuta z katolickiego stowarzyszenia "Droga" z Białegostoku, opowiada o rodzicach, którzy przyprowadzili syna z rozpoznanym narkotykowym uzależnieniem i oczekują, że natychmiast "da się coś z tym zrobić" - najlepiej do końca tygodnia, bo muszą wracać do roboty.

Traktowanie dziecka jak samochód, który odstawia się do mechanika z oczekiwaniem skutecznej naprawy, świadczy, że straty są obustronne. Brak ojcowskiej dojrzałości i odpowiedzialności to także ogromna strata. Te dzieciaki są często dojrzalsze, bo nie oskarżają rodziców - tłumacząc sobie: "to dla naszego dobra".

Jest super, więc o co ci chodzi?

Czy naprawdę w kraju nie mogli związać końca z końcem i czy kiedyś wrócą? Kiedy uznają, że ich standard życia poprawił się na tyle, że rodzina jest ważniejsza niż pieniądze? Jak mierzą swoje aspiracje - warunkami Siemiatycz czy już Brukseli?

Słyszymy, że Polska się rozwija i powodzi nam się coraz lepiej. Dlaczego więc nie znaleźli tu godnego życia? To pytania na inny tekst, ale wiem, że wielu z nich zostało z Polski wypchniętych. Bo dogmat III RP - wolny rynek wszystko uleczy, szedł w parze z totalnym zaniedbaniem tego, co wspólne. Wśród elit i beneficjentów transformacji zabrakło troski o wspólnotę, o państwo, o słabszych, którzy gorzej adaptują się do nowych warunków. Przypomina to postępowanie kolonizatorów na terenie podbitym. Słyszeliśmy ciągle: "takie są koszta transformacji". Dziś uświadamiamy sobie, że dochodzi do nich cierpienie osieroconych dzieciaków - przemilczany problem wielu polskich rodzin.

Jan Pospieszalski

Przewodnik Katolicki

Zobacz także