Rodzina zabitego nie kryje swego żalu, szczególnie do SLD, które rządziło w tamtych latach. - Dość kłamstw i ukrywania bandytów. Nie wierzę w żadne państwo, w żadną Polskę. To ja sama walczyłam, by zwrócono mi Krzysztofa - mówiła w emocjonalnym wystąpieniu Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra porwanego i zamordowanego. Wskazywała, że pociągnięcie do odpowiedzialności wszystkich winnych zaniedbań będzie rekompensatą dla rodziny. To była celowa robota ludzi aparatu władzy - mówił ojciec Krzysztofa, Włodzimierz Olewnik. Wyraził swój żal wobec Ryszarda Kalisza, jako przedstawiciela rządzącego ugrupowania SLD. - Zabraliście mi najbliższą osobę, kochanego syna. Zabraliście uczciwemu człowiekowi godność. Stosowaliście uzbeckie (tak w oryginale - PAP) metody szkalowania ludzi, oczerniania ich. Tak mówiono o moim synu, że sam się uprowadził - mówił. Wskazał też, że odmówiono mu przyznania odznaczenia państwowego w czasie, gdy otrzymał je komisarz Remigiusz Minda, funkcjonariusz policji, którego Olewnik uważa za winnego zaniedbań. Uznał też, że jego rodzinę niszczono w podobny sposób, jak wcześniej biznesmenów Romana Kluskę i Aleksandra Gudzowatego. Posłowie uchwalili, że prokuratura będzie raz w miesiącu przesyłać komisji raport o stanie sprawy, co początkowo Prokurator Krajowy Marek Staszak uznał za niedopuszczalne. Arkadiusz Mularczyk (PiS) zapowiedział też, że daje organom ścigania "kredyt zaufania" na najbliższe 2-3 miesiące, ale jeśli przez ten czas nie pociągną do odpowiedzialności sprawców nieprawidłowości w sprawie głównego śledztwa o porwanie i zabójstwo Olewnika, klub PiS będzie się domagał komisji śledczej w tej sprawie. Posiedzenie komisji zaczęło się od publicznych przeprosin skierowanych do Olewników. Najpierw szef komisji Ryszard Kalisz podszedł do nich i uścisnął im dłoń, przepraszając. "Jeśli coś z mojej strony było nie tak, proszę wybaczyć" - mówił. Potem Prokurator Krajowy Marek Staszak w imieniu wszystkich prokuratorów przekazał Olewnikom wyrazy ubolewania z powodu zaniedbań. - Istnieje ciągłość władzy państwowej i jako przedstawiciele państwa poczuwamy się do tej odpowiedzialności - powiedział Staszak. Po posiedzeniu Olewnikowie nie chcieli się ustosunkowywać do tych przeprosin. Danuta Olewnik dziękowała zaś wiceministrowi SWiA Adamowi Rapackiemu, który - jak mówiła - jeszcze jako policjant (był wtedy oficerem łącznikowym policji na Litwie) "jako jedyny przeprosił za swój błąd i go naprawił". Chodziło o to, że Olewnikowie spotkali się z Rapackim w Wilnie, a on interweniował w kierownictwie policji (szefem policji był gen. Leszek Szreder, a zastępcą - gen. Mieczysław Szczerbak) i u wiceprokuratora generalnego Kazimierza Olejnika, co doprowadziło do przejęcia sprawy przez nową grupę śledczą i wykrycie sprawców porwania. "Nie było tak, jak prokuratura i policja mówi, bo to dzięki zaangażowaniu rodziny udało się sprawę porwania przenieść z Prokuratury Rejonowej w Sierpcu do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, co stało się po roku i 4 miesiącach od porwania" - mówiła Danuta Olewnik podkreślając, że stało się to dopiero po czterech latach od porwania. Rapacki przyznał, że w pracy policji w związku ze sprawą uprowadzenia i zabójstwa Olewnika było wiele nieprawidłowości i przepraszał za to rodzinę. Poinformował, że to on sam jako wiceszef policji przygotował plan działania specjalnych grup policyjnych do rozpracowywania podobnych porwań i właśnie taka grupa badała sprawę Olewnika. "Wydawało się, że wszystko jest w porządku" - dodał. Prokurator Krajowy Marek Staszak także przyznał, że było sporo nieprawidłowości, szczególnie na początkowym etapie śledztwa. Powołując się na dobro postępowania i konieczność nieujawniania planowanych czynności prokuratury, prosił o wyrozumiałość i nie omawiał sprawy szczegółowo. Wskazał jednak, że nieprawidłowości pojawiły się przy zabezpieczaniu śladów porwania i gdy chodzi o działania służb, gdy porywaczom Olewnika wręczano okup. Dodał, że "w najbliższym czasie będzie można poinformować o szczegółach", sugerując, iż w sprawie niebawem zapadną istotne decyzje procesowe. Dodał, że nieprawidłowości w śledztwie dotyczącym porwania Olewnika "mówiąc delikatnie, zostały stwierdzone bezapelacyjnie". "Jest tylko kwestia budowania wersji śledczych w zakresie odpowiedzialności karnej osób, które z tymi nieprawidłowościami miały związek" - zaznaczył. Omawiając ogólnie inne odpryski sprawy porywaczy Olewnika Staszak oświadczył, że na dziś wersja samobójczej śmierci Wojciecha F., bez udziału osób trzecich, jest najbardziej prawdopodobna. Dodał, że postępowanie w sprawie śmierci tego członka grupy, która porwała Olewnika, nadal się toczy, jednak większość czynności procesowych została już dokonana. "Czy wersja samobójstwa będzie jedyna, będzie można jednak mówić, gdy wszystkie środki dowodowe zostaną wyczerpane" - powiedział. Odnosząc się do postępowania w sprawie śmierci Sławomira Kościuka, Staszak powiedział, że sprawa "jest świeża", a do wykonania pozostało jeszcze szereg czynności". Dwóch ze sprawców porwania i zabójstwa Olewnika popełniło samobójstwa. Kościuk powiesił się w płockim areszcie kilka dni po ogłoszeniu wyroku. Wcześniej, bo w czerwcu ub. roku, w olsztyńskim areszcie powiesił się Wojciech F., któremu śledczy mieli przypisać sprawstwo kierowniczego przy zabójstwie Olewnika. Wiele pytań posłów dotyczyło odpowiedzialności karnej i dyscyplinarnej winnych zaniedbań. Staszak poinformował, że nie prowadzono postępowań dyscyplinarnych wobec prokuratorów, którzy ewentualnie mogliby być odpowiedzialni za zaniedbania w śledztwie dotyczącym porwania Olewnika. "Z chwilą, gdy zostałem prokuratorem krajowym, takie postępowania dyscyplinarne nie mogłyby być prowadzone z uwagi na przedawnienie ścigania" - mówił. Staszak dodał, że nie jest wykluczone, iż postępowanie dyscyplinarne mogłoby być jeszcze prowadzone wobec prokuratora, któremu przedstawiono by zarzut przestępstwa karnego. "Jeśli zarzut dyscyplinarny wiązałby się z popełnieniem przestępstwa np. niedopełnienia obowiązków, to wówczas postępowanie dyscyplinarne się nie przedawnia" - wyjaśnił. Wiceszefowa komisji Beata Kempa zasugerowała konieczność podjęcia prac nad zaostrzeniem kar za porwania - dziś grozi za to od roku do 10 lat. Staszak zauważył, że kara może być wyższa, gdy porwanie jest połączone ze znęcaniem się, lub jeszcze groźniejszymi czynami - wówczas może grozić nawet dożywocie.