Witek była pytana w TVP o nowe zarzuty polskiej prokuratury dla rosyjskich kontrolerów ruchu - "umyślnego sprowadzenia katastrofy" z 10 kwietnia 2010 r. Podstawą do sformułowania tych zarzutów był nowy materiał dowodowy, w szczególności opinia fonoskopijna. "Nareszcie prokuratura podjęła się prowadzenia rzetelnego śledztwa, bo katastrofa była w 2010 r., minęło tyle lat i w dalszym ciągu nie mamy tego, co jest podstawą do badania, czyli nie mamy wraku i nie mamy czarnych skrzynek. I to, co się działo przez ostatnie lata pokazywało, że prokuratura markowała, udawała prowadzenie śledztwa" - powiedziała Witek. Rząd Tuska oddał sprawę Rosji Jak dodała, poprzedni rząd Donalda Tuska "oddał badanie (katastrofy smoleńskiej) w ręce Rosjan". "To był karygodny błąd, ale czy błąd? Postawię tutaj znak zapytania, ponieważ na dzisiejszej konferencji prokuratorzy wyraźnie powiedzieli, że oprócz tego wątku samej katastrofy są także badane wątki wokół katastrofy, związane m.in. z niedopełnieniem obowiązków" - dodała szefowa gabinetu politycznego premier. "Gdyby 10 kwietnia 2010 r. i nieco później, parę dni później Donald Tusk nie dogadał się z Władimirem Putinem, na tej zasadzie, że przekazujemy wam, obcemu państwu, prowadzenie dochodzenia w tej sprawie, dziś bylibyśmy w zupełnie innym miejscu" - oceniła Witek. Uznała, że zarzut dla rosyjskich kontrolerów lotu "umyślnego sprowadzenia katastrofy" z 10 kwietnia 2010 r. "to jest coś nowego". "Te decyzje o postawieniu takiego zarzutu wynikają nie tylko z badania tych akt, które zgromadzone zostały w ostatnim czasie, ale przede wszystkim z odczytania tego zapisu fonograficznego, z którego okazuje się można odczytać znacznie więcej niż mówiono nam dotychczas. Czyli jak rozumiem, prokuratorzy są już na takim etapie, że są w stanie w sposób rzetelny postawić właśnie zarzut umyślnego spowodowania katastrofy" - powiedziała. Witek oceniła, że "niszczenie wraku, czyli celowe niszczenie podstawowego dowodu świadczy o złej woli Rosjan". "Ten samolot był cięty na kawałki, był myty, czyli to było ewidentnie widać, że dowód tego, co się wydarzyło w Smoleńsku został zniszczony. Ale dzisiaj można wykorzystać nowoczesne metody do tego, żeby nawet po wielu wielu latach zadać pytanie: co tak naprawdę się stało?" - stwierdziła. Odpowiadając na zarzuty opozycji, Witek podkreśliła, że prokuratura nie działa dlatego, że zbliża się 10 kwietnia, 7. rocznica katastrofy smoleńskiej. "Prokuratura działa od samego początku, odkąd powstał rząd PiS, a wcześniej zespół smoleński. Gdyby nie ten zespół smoleński wtedy, powołany przez obecnego ministra Antoniego Macierewicza, wiedzielibyśmy zdecydowanie mniej" - zaznaczyła. Zastępca polskiego prokuratora generalnego Marek Pasionek poinformował na konferencji prasowej w Warszawie, że prokuratura sformułowała nowe zarzuty wobec rosyjskich kontrolerów i trzeciej osoby przebywającej wówczas w wieży kontroli lotów. Są to zarzuty umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym. Katastrofa w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w tej sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom polskiego, rozwiązanego po katastrofie 36. pułku. 4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".