Agnieszka Maj, Interia: Który program wyborczy dotyczący zdrowia jest pana zdaniem najlepszy? Robert Mołdach, Instytut Zdrowia i Demokracji: - Problem w programach zdrowotnych konkurujących ugrupowań polega na dysproporcji pomiędzy tym, co ugrupowania te deklarują, a tym jak chcą swoje zamiary zrealizować. Im krótszy i bardziej lakoniczny program, tym większa walka na atrakcyjność haseł. Jeśli mierzyć jakość tych postulatów objętością argumentacji, to najbardziej rzeczowy jest program zdrowia PiS, a najbardziej hasłowy program Lewicy. Jednak także program PiS nie unika błędu polegającego na pominięciu w dyskusji kluczowych ograniczeń lub wyzwań, jakie w ochronie zdrowia przed krajem stoją. Czego brakuje w programach? - Po pierwsze, jak zreformować mapę szpitali, tak by definitywnie porzucić wiekowy model Bismarcka, ze szpitalami oddalonymi od siebie o dzień marszu wojska, na rzecz modelu, gdzie leczenie odpowiada mapom potrzeb zdrowotnych. Sieć szpitali zahamowała ich niekontrolowany rozwój. Jednak żadna z partii nie odpowiedziała co dalej. Co zrobić ze szpitalami, których profil działalności, jakość usług i lokalizacja nie odpowiada potrzebom pacjentów oraz miarom współczesnej medycyny i ekonomii? Jak równolegle wesprzeć szpitale o lokalnie istotnej funkcji, które bez pomocy budżetu państwa nie mają szansy na przetrwanie? To najistotniejsze pytania, odpowiedzi w programach partii nie znajdziemy. Podstawowa opieka zdrowotna też powinna być gruntownie zreformowana? - Trzeba spowodować, aby podstawowa opieka zdrowotna stała się faktycznym fundamentem systemu ochrony zdrowia, w czasie gdy granica wytrzymałości SOR-ów została już przekroczona. Szpital nie może pochłaniać gros nakładów systemu. To wymaga gruntownej zmiany organizacji opieki, wykorzystania potencjału medycyny rodzinnej i, co najtrudniejsze, zmiany proporcji pomiędzy finansowaniem szpitali i przychodni. Wszystkie partie takiej gruntownej reformy bardzo się obawiają lub wręcz ją odrzucają skazując się na coraz bardziej kosztowny dryf. Jakich problemów jeszcze nie rozwiązują programy? - Jak sfinansować rosnące koszty opieki - wynagrodzenia personelu, koszty technologii medycznych, edukacji i standardy jakości? Jak umiejętnie wykorzystać synergię pomiędzy funduszami opieki socjalnej i zdrowotnej? Jak powiedzieć pacjentom na co państwo będzie stać, a no co definitywnie nie. Bądźmy przygotowani, że w 2030 r. koszty opieki będą sięgać 10 proc. PKB. Czy ma nastąpić wzrost składek? A może będziemy wnosić nowe daniny publiczne, jak np. ubezpieczenie pielęgnacyjne, czy komunikacyjne od skutków leczenia wypadków drogowych? To tylko fragment tego, co programy zdrowia przemilczają. Roztaczają natomiast przed wyborcami kuszącą wizję dobrostanu. Wskazują punktowe interwencje, którym brak wspólnej ramy, którą można byłoby określić mianem strategii. Wszystkie partie chcą wzrostu nakładów na służbę zdrowia. To chyba słuszny postulat? - PiS mówi o 160 mld zł wydatków państwa na zdrowie w 2024 r. zakładając chyba, że osiągnie to wyłącznie dzięki wzrostowi wynagrodzeń, a przez to składek. Idąc dalej, 2 mld zł dla Funduszu modernizacji szpitali oznacza, że jeśli skorzysta z tej pomocy 400 podmiotów, to każdy otrzyma średnio 5 mln zł. Za takie środki można rewitalizować pracownię diagnostyki obrazowej, blok operacyjny, ale nie szpital. Co do inwestycji miliarda złotych w centrum onkologii widzę, że wizyta polskiej delegacji w teksańskim MD Anderson Center Center rozbudziła ambicje. Jednak dziś bardziej potrzebujemy regionalnych centrów leczenia określonych typów nowotworów niż kolejnego pomnika zdrowia. Zgadzam się natomiast z postulatami profilaktyki w programie PiS, tym bardziej, że towarzyszy im nacisk na edukację zdrowotną od najmłodszych lat. Warto podkreślić, że pogram zdrowia PiS to jedyny z programów, których tak dobitnie stawia na fundament jakości i efektywności, gdzie in extenso uznaje prymat wartości opieki zdrowotnej, tzw. Value Based Health Care. Koalicja Obywatelska obiecuje między innymi skrócenie kolejek na SOR-ach, skrócenie kolejek do lekarzy specjalistów, darmowe znieczulenie przy porodzie. - Brzmi świetnie i faktycznie są to sprawy, które bolą pacjentów. Tylko czy zaproponowane rozwiązania trafiają w sedno problemu? Zastanówmy się, gdzie prócz SOR-u pacjent może w trakcie jednej wizyty otrzymać świadczenie, na które składa się wizyta lekarska, wykonane od ręki badania laboratoryjne, diagnostyka obrazowa, omówienie wyników, konsultacja u jednego z wielu lekarzy specjalistów i wdrożone niezwłocznie leczenie? I to wszystko jeszcze generalnie bez kolejki, bo trudno za taką uznać nawet 10 godzin czekania. Poprawa dostępu do lekarzy specjalistów wymaga przede wszystkim zmiany systemowej w opiece podstawowej, a nie punktowego łatania niedostatków w SOR czy AOS. Podobnie w kwestii znieczulenia przy porodzie sama deklaracja nie wystarczy. Medycyna słabo poddaje się dekretacji. Wymaga zmian w kulturze organizacyjnej, kształtowania właściwych postaw i nawyków, pracy u podstaw ujętej w strategiczne ramy systemowe. Trudno te aspekty zidentyfikować w programie Koalicji, który choć porusza wiele ważnych obszarów, skupia się na hasłach wyborczych. Jak Pan ocenia program Lewicy i PSL Koalicji Polskiej? - Programu zdrowia Lewicy nie będę komentował, gdyż nie jestem w stanie zmierzyć się z jego lakonicznością. Uważam, że zdrowie jest obszarem życia, który wymaga poważnego traktowania, a wyborcy zasługują na minimum refleksji i wyjaśnienia. Wart dyskusji jest natomiast program PSL Koalicji Polskiej. Stawia na dostępność opieki i proponuje ponadpartyjne porozumienie. Gdy mówi o wzroście finansowania wskazuje składkę rentową jako jej źródło. To celny wybór. Niedofinansowanie ochrony zdrowia potęguje wydatki państwa na renty z tytułu niezdolności do pracy. Jednoznacznie stawia na rozwój krajowej produkcji leków. Wskazuje sprawców wypadków drogowych, jako płatników świadczeń, jeśli kierowali pod wpływem alkoholu. Błędnie jednak piętnuje NFZ za błędy systemu. To tani chwyt - nie tędy droga. Winnym systemowych zaniedbań nie jest prezes Narodowego Funduszu Zdrowia. To za rządów koalicji PO-PSL nastąpiło podporządkowanie prezesa NFZ ministrowi zdrowia i, co jest rozwiązaniem kuriozalnym, przekazanie kompetencji powoływania i odwoływania dyrektorów regionalnych oddziałów funduszu ministrowi zdrowia. Program PSL Koalicji jest Polskiej jest tym samym bardzo nierówny.