Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego wśród błędów pierwszego roku II kadencji rządu wymienił: nie do końca trafiony skład rządu autorskiego, słabą politykę informacyjną i zły sposób wprowadzania reform. Pozytywne, jak ocenił, jest to, że rząd jednak wiele zrobił, a sposobem na odzyskanie przez premiera utraconego zaufania może być sukces negocjacyjny w sprawie budżetu UE. Według Maliszewskiego od początku drugiej kadencji premier popełniał błędy, a za "kryzysowy rok" rządów zapłacił drastycznym spadkiem notowań. Ekspert zauważył, że pierwszy rok kontynuowania misji dla każdego rządu jest trudny z zasady. Przykładem tego może być drugi rząd premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, która straciła w pierwszym roku II kadencji więcej niż Donald Tusk. Maliszewski wyjaśnił, że każdy gabinet działa na ogół zgodnie z zasadą, że właśnie w tym pierwszym roku trzeba przeprowadzić jak najwięcej zmian, po to, żeby później zdążyć odzyskać zaufanie i popularność w roku wyborczym i żeby zrealizowane reformy przyniosły sukces przy urnach. "Na ogół są to też rządy bardziej autorskie, co może stanowić problem" - dodał Maliszewski. Jego zdaniem pierwszy błąd Donalda Tuska dotyczył składu autorskiego rządu. Premier - mówił Maliszewski - "zapowiedział: to jest moja ekipa i na różnych stanowiskach obsadził osoby nie będące autorytetami dla środowisk, które miały zreformować, np.: Jarosław Gowin - zajął się sądownictwem, Joanna Mucha - sportem". "Ponadto Tusk zmienił swoje poprzednie podejście. Wcześniej starał się być takim dobrym carem, który ma złych bojarów i w razie jakichś błędów ich dymisjonuje. W tym roku inaczej - bronił ministrów, brał udział w ich przegranych wojnach, np. w wojnie pieczątkowej czy ACTA, często tym samym stając się okrętem flagowym ich złych decyzji, chociaż sam jako premier ich nie podejmował. Choć oczywiście jako premier firmował je, to jednak miał czas się od tych decyzji zdystansować, ale tego nie robił" - powiedział ekspert. Według niego "można powiedzieć, że w tym roku Tusk jako silnik pracował dobrze, sam nie popełnił zbyt dużo błędów, ale jego ministrowie - te słynne zderzaki, mocno poobijały się". "Premier zamiast je powymieniać, zachował je tracąc w oczach wyborców" - zaznaczył. Zdaniem Maliszewskiego premier może jeszcze skorzystać z opcji rekonstrukcji rządu, ale zostawił sobie to narzędzie na trudniejszą sytuację. "Myślę, że Donald Tusk jest doświadczonym graczem i nie rzuca od razu wszystkich kart z ręki. Drugie expose było dla niego chwilą oddechu; teraz PO wykorzystała błąd Jarosława Kaczyńskiego, który mówił o mordach w kontekście katastrofy smoleńskiej, więc obecnie rekonstrukcja nie będzie potrzebna. Ale jeśli będzie wzrastać bezrobocie i liczba osób wykluczonych i sfrustrowanych, głosujących po tzw. złości, to należy się spodziewać się zmian w rządzie" - uważa Maliszewski. W ocenie eksperta był to też zdecydowanie zły rok, jeśli chodzi o politykę komunikacyjną rządu, szczególnie podczas wprowadzania reform. "O pierwszym roku pierwszej kadencji rządu Donalda Tuska można powiedzieć, że prawie nic nie dokonał, natomiast był bardzo dobrze oceniany oraz nagradzany za taką +naszą małą stabilizację+. Natomiast w tym drugim pierwszym roku rząd właśnie zrobił dużo, przeprowadził choćby ustawę 67 (zmiany dot. wieku emerytalnego) (...), więc ma dokonania, ale one nie zostały dobrze wprowadzone - prowadzono złą politykę informacyjną" - ocenił Maliszewski. W jego opinii, wprowadzając reformy Donald Tusk niepotrzebnie straszył Polaków. "Np. +ustawa 67+ - najpierw premier straszył, a potem dokonywał kompromisów. Straszył też kryzysem gospodarczym i rzeczywiście Polskę opanował pesymizm, który szybko przejawił się jesiennymi spadkami notowań PO i zaufania do Donalda Tuska" - mówił Maliszewski. To pokazuje - jego zdaniem - "że w tym roku zawiódł PR rządu". "Tak naprawdę to, co (wcześniej) bardzo dobrze robili rządowi PR-owcy, to rozgrywanie PiS. W tym roku było trudniej. Kiedy Jarosław Kaczyński trochę poprawił swoją komunikację, od razu pojawiły się problemy. Widać też, że kiedy ostatnio Kaczyński popełnił błąd zmieniając język i mówiąc o morderstwach w Smoleńsku, to notowania PO ponownie wzrosły" - zauważył. Ekspert zaznaczył też, że był to rok spadającego zaufania dla premiera. "Spadające zaufanie jest trochę jak śnieżna kula - kiedy to się zacznie, wszystkie kolejne reformy jest coraz trudniej wprowadzać. Donald Tusk walczy, stara się realizować kolejne programy, ale kłopot polega na tym, że jak coraz mniej mu się ufa, to nawet te dobre posunięcia coraz gorzej są oceniane" - mówił. Kolejna kwestia utrudniająca premierowi działanie w tym roku to - zdaniem eksperta - utrata silnego przywództwa w partii, które gwarantowało stabilne i bezpieczne funkcjonowanie rządu. "Te różne konflikty (w PO), które było widać najwyraźniej w kwestiach światopoglądowych, spowodowały, że Tuskowi było jeszcze trudniej rządzić, musiał podjąć próbę odzyskania pozycji przywódcy i konsolidacji partii" - zaznaczył Maliszewski. Według niego wspomniany wcześniej błąd Jarosława Kaczyńskiego, ale także negocjacje w sprawie budżetu UE stały się szansą Donalda Tuska, Platformy i rządu na odbicie. Batalię o pieniądze w UE - nawet jeśli to nie będzie 300 mld zł - Maliszewski porównał do wojny o Falklandy, która przywróciła popularność wspomnianej wcześniej Margaret Thatcher. "Po 12 miesiącach kryzysowego roku, przeprowadzeniu trudnych reform, aferze Amber Gold, ostatnie notowania partii rządzącej i lidera opozycji PiS przypominają te, które te partie uzyskały przy urnach. To dobry prognostyk dla premiera na odzyskanie zaufania i popularności, co - oprócz rozruszania hamującej gospodarki - będzie celem kolejnego roku rządów Tuska" - powiedział Maliszewski.