Był 2009 rok. Do Komisji Etyki Reklamy wpłynął protest w sprawie spotu promującego bezalkoholowy szampan Piccolo. Reklamie zarzucano utrwalanie wśród dzieci szkodliwego przekonania o niezbędności alkoholu do dobrej zabawy. Komisja przychyliła się do skarg. Uznała, że spot narusza kodeks branżowy, a za szczególnie naganne oceniła emitowanie go w bezpośrednim sąsiedztwie kreskówek. Co takiego znalazło się w spocie? Nudna, szara impreza, która zmienia się nagle wraz z pojawieniem się szampana, swoją obecnością rozjaśniającego atmosferę. - Z tej reklamy bił jasny przekaz dla młodych: bez alkoholu nie ma zabawy - twierdzi Krzysztof Brzózka, były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, który także protestował przeciwko spotowi. - Poprzez reklamy, także te telewizyjne, przemysł alkoholowy starannie dba o to, żeby wychować w kulcie używania alkoholu kolejnych konsumentów. Niektórzy z nich są dzisiaj nieletni, ale za kilka lat wejdą na rynek. Ten proceder w Polsce trwa ponad 20 lat. W dużej mierze przyczyniło się to do tego, że Polacy są jednym z najbardziej zsocjalizowanych z alkoholem narodów. Alkohol jest w Polsce czymś powszechnym, normalnym, takim jak każdy inny produkt spożywczy i mówi o tym ponad 63 proc. Polaków. Jesteśmy otoczeni alkoholem, pijemy w związku z tym coraz więcej, a skutki tego są opłakane - ocenia Brzózka. Według niego obecność szampanów bezalkoholowych dla dzieci jest oswajaniem od najmłodszych lat z tym, że gdy jest impreza, to pijemy alkohol. - Oczywiście jest to kształtowanie zachowań, w końcu młodzi ludzie uczą się przez naśladownictwo. Jeżeli w czymś mogą naśladować dorosłych, to są z tego dumni - twierdzi. Droga ku przyszłemu nadużywaniu alkoholu - Bywa tak, że problem alkoholowy zaczyna się w wieku kilku lat, sześciu czy siedmiu - mówi dr Paweł Sikora, terapeuta, certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień. - Do problemu uzależnienia w tak wczesnym wieku dochodzi najczęściej, gdy dzieci np. spijają alkohol ze stołu po imprezie rodziców. Takie przypadki zdarzają się raczej w rodzinach, w których istnieje problem alkoholowych, gdzie rodzice nie troszczą się o takie sprawy. Dla niektórych dzieci to jest atrakcyjna substancja, odkrywają rozluźniające czy rozweselające działanie alkoholu - dodaje. Według niego samo istnienie szampana bezalkoholowego nie toruje drogi do przyszłego nadużywania alkoholu. Do samego picia już tak. - Czymś, co bardzo otwiera drogę ku przyszłemu nadużywaniu jest model obserwowany przez dzieci, w którym dorośli tego alkoholu chętniej używają i nadużywają. Nie ma się co czarować - ludzie wraz z dorastaniem będą sięgać po alkohol. Problem polega na tym, jakiego typu model używania alkoholu przyjmą - ocenia. Brzózka zauważa z kolei, że coraz więcej reklam alkoholu pojawia się nie tylko w tradycyjnych mediach, ale i w mediach społecznościowych. - Wiele sytuacji filmowanych przez influencerów dzieje się w obecności alkoholu. W końcu alkohol jest legalnym narkotykiem. Natomiast są ewidentne przykłady współpracy przemysłu alkoholowego z takimi osobami, np. gdy przemysł alkoholowy wypuszcza na rynek szampana o zerowej zawartości alkoholu, który nazywa się dokładnie tak, jak pewna grupa influencerska. Widać wyraźnie, że to nie dzieje się przez przypadek - mówi. Wspomniany przez niego szampan to napój sygnowany logiem Team X, nieistniejącej już grupy influencerów i youtuberów. Nocna prohibicja 49,3 proc. badanych zadeklarowało, że zmaga się z nałogiem alkoholowym - wynika z podsumowania Ogólnopolskiego Badania Nałogów, zainicjowanego przez dwóch naukowców Polskiej Akademii Nauk - dr. hab. Mateusza Golę oraz Macieja Skorko. Polki i Polacy piją dużo, o czym wiadomo nie od dziś. Piją coraz więcej - w 2021 roku wypiliśmy średnio 9,7 l alkoholu na osobę, w przeliczeniu na 100-proc. alkoholu. Problem jest wielki, na horyzoncie zaś nie widać wielu propozycji zmian systemowych, które mogłyby pomóc. - W Ministerstwie Zdrowia znalazłyby się osoby, które mówią o szkodliwości alkoholu. Ale do wprowadzenia zmian potrzebna jest wola całej Komisji Zdrowia, potem całego Sejmu, Senatu, całego systemu prawnego - zauważa Krzysztof Brzózka. - Z drugiej strony nawet z tegoż Ministerstwa Zdrowia nie widzę żadnych inicjatyw, które mogłyby służyć ograniczeniu spożycia alkoholu. Przykładem tego był pomysł zmiany w ustawie o wychowaniu w trzeźwości, pozwalający samorządom na zamykanie punktów sprzedaży alkoholu pomiędzy godziną 22:00 a 6:00 rano. Założenia pomysłodawców, czyli Unii Metropolii Polskich i PARPA były takie, żeby przepis obejmował cały kraj. Później już do Sejmu trafił jednak projekt mówiący o tym, że można zamykać, ale to samorządy mają podejmować decyzje. To dość idiotyczne, bo albo prowadzi się politykę na poziomie całego kraju, albo kamufluje się braki, oddając problemy samorządowi - dodaje. Zakaz sprzedaży alkoholu w nocy wprowadzono choćby w Zakopanem. Podobne ograniczenia można spotkać na Starym Mieście w Poznaniu czy w centrum Wrocławia. "Nikomu nie zależy na tym, żebyśmy trzeźwieli" Jak twierdzi Brzózka, nocną prohibicję nie warto, ale trzeba wprowadzić w całym kraju. - Jeśli rzeczywiście chce się w jakiś sposób rozwiązać problem zdrowia publicznego, trzeba podejmować takie działania, a nie tchórzliwie chować głowę w piasek - mówi. Według niego w Polsce nie podejmowane są żadne działania, by zmierzyć się z problemem, zaś jak już podejmowane, "są to ruchy pozorowane". - Przykładem porażki w kwestii zmiany polityki wobec alkoholu jest Narodowy Rok Trzeźwości, ogłoszony z dużym hukiem w 2017 roku, z którego nic nie wyniknęło. Nikomu nie zależy na tym, żebyśmy trzeźwieli - uważa ekspert. - Rechot prezesa Kaczyńskiego odpowiadającego w kwestii picia alkoholu przez kobiety to jest właśnie kwintesencja polityki państwa wobec problemów alkoholowych. Trudno ubrać to w jakieś cywilizowane słowa - podsumowuje. Odnosi się do słynnej już wypowiedzi prezesa Prawa i Sprawiedliwości, który w listopadzie stwierdził: - Jeżeli się utrzyma taki stan, że do 25. roku życia dziewczęta, młode kobiety, piją tyle samo, co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie. Kult picia Krzysztof Brzózka był dyrektorem PARPA przez 12 lat. Przez ten czas zwracał uwagę na problem wpływu lobby alkoholowego. - Historycznie, kulturowo mamy wgrany taki kult picia alkoholu, ale te informacje podsyca przemysł alkoholowy - komunikują, że to nasza polska tradycja, że to składnik polskiej kultury. Co zresztą nie jest do końca prawdą, bo dłuższą historię ma chociażby picie wina w słonecznej Italii. Od 1990 roku do dzisiaj Włosi ponad dwukrotnie zmniejszyli swoje spożycie alkoholu, a tamta tradycja trwa przynajmniej od 2000 lat - u nas tradycja chlania ma jakieś 400-500 lat - twierdzi. Ekspert odpowiada na obawy, że ograniczenie sprzedaży alkoholu spowoduje powstanie melin, miejsc, w których w nocy będzie można kupić alkohol: - To nieprawda. Przemysł alkoholowy sączy te informacje, żeby ludziom nie chciało się podejmować działań. Ostrzeżenia przed skutkami spożywania alkoholu Kilka lat temu w Polsce na opakowaniach papierosów wprowadzono odpowiednie graficzne ostrzeżenia przed skutkami palenia. W pewnym momencie był także pomysł umieszczania podobnych komunikatów na opakowaniach alkoholi. - W 2008 lub 2009 roku podjęto próbę wprowadzenia takich napisów, pomysł był nawet rozpatrywany w Ministerstwie Zdrowia i chyba doszło to do Sejmu. Niestety jednak urzędnicy MZ chcieli umieścić na opakowaniach bardzo skomplikowane, długie treści, których nikt nie chciałby czytać. A tu potrzeba krótkich, zwięzłych komunikatów - podkreśla Krzysztof Brzózka. Napisy na opakowaniach papierosów były częścią wielkiej kampanii. - Jeśli chodzi o przemysł alkoholowy, tu jest totalna hipokryzja. Powtarza się, że dla odpowiedzialnego picia potrzebna jest wiedza powszechna i informacja. Polacy mają dużą wiedzę na temat szkodliwości nadużywania alkoholu. Sama wiedza w sposób oczywisty nie wystarcza. Jeśli przemysł alkoholowy tak zdecydowanie stawia na wiedzę, niech umieszcza proste, dosadne informacje na opakowaniach - alkohol jest trucizną, uzależnia, powoduje marskość wątroby - tak, jak próbuje to aktualnie ustawowo wprowadzić Irlandia - podkreśla Brzózka. Ekspert nie ma jednak złudzeń, że starania o zmiany w kwestii rozwiązywania problemów alkoholowych w Polsce to bardzo trudna walka: - Przy pieniądzach, którymi dysponuje przemysł alkoholowy, wszelkie próby ograniczenia czy zrównoważenia ich działań przez działania chociażby takiej agendy jak kiedyś PARPA czy dziś KCPU (Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom - red.) po prostu nie mają żadnych szans. Przemysł wydaje na promocję swoich produktów miliardy złotych, to są przeogromne pieniądze i są w stanie, jeśli ktoś jest na to podatny, kupić każdego. Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl