- Jeżeli przyrządy pracowałyby prawidłowo, to powinny wskazywać, że pilot schodzi poniżej elewacji lotniska - powiedział Sobczak. "Nie sądzę, żeby pilot ryzykował do tego stopnia" - zaznaczył. Zdaniem Sobczaka wskazania wysokościomierza mogły być nieprawidłowe. Wyjaśnił, że pomiar wysokości odbywa się na podstawie ciśnienia w atmosferze. Jeżeli faktyczna wysokość ciśnienia jest inna niż ta, na podstawie której był ustawiany wysokościomierz - wskazania wysokości mogą być nieprawidłowe. Nie ma znaczenia, czy drzwi były otwarte, czy nie Przy ustawianiu wysokościomierza podawane było ciśnienie z lotniska w Smoleńsku. Pytany, czy mogło się zdarzyć, że podawana przez kontrolerów pilotom wysokość ciśnienia była inna niż faktycznie w momencie lądowania powiedział: "kontrolerzy mogli podać jakie ciśnienie było w danym regionie na podstawie poprzedniego badania; w ciągu kilku godzin mogło dojść do gwałtownej zmiany ciśnienia". Sobczak powiedział też, że "pilot miał świadomość, że zbliża się do ziemi i świadomie i celowo mógł to ostrzeżenie zignorować". Dodał, że nie wiadomo na jakiej wysokości system TAWS zadziałał. Prawdopodobnie przy schodzeniu do lądowania z prędkością 4-5 m/ sekundę była to wysokość 100 metrów. Zdaniem Sobczaka fakt czy drzwi do kabiny pilotów były otwarte czy nie - nie ma żadnego znaczenia. - Mówi się o tym w kontekście ewentualnych nacisków, ale nawet obecność osoby obcej nie musi powodować żadnego zagrożenia dla lądowania - powiedział. Zwrócił uwagę, że rozbieżne są informacje, dotyczące doświadczenia pilotów. "Wcześniej mówiło się o 3 tys. godzin nalotu pilota; dzisiaj na konferencji mówiono o 530 godzinach. To znaczna różnica" - zauważył. Rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotnictwa (MAK) ogłosił w środę wstępny raport dotyczący katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. Jak podano, z zebranych dotychczas informacji wynika m.in., że samolot był sprawny, miał 19 ton paliwa, co było wystarczające nie tylko na przelot na lotnisko w Smoleńsku, ale też na lotniska zapasowe. Także system wczesnego ostrzegania TAWS, w który był wyposażony - jak ocenili eksperci - był sprawny. Jak mówiła szefowa MAK Tatiana Anodina, komitet wykluczył zamach terrorystyczny, awarię techniczną, pożar czy wybuch na pokładzie. Według niej załoga Tu-154 na czas otrzymywała informacje meteorologiczne i o lotniskach zapasowych.