Politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego ocenił, że niedzielna konwencja wyborcza PiS w Warszawie była skierowana nie tylko do wyborców, ale przede wszystkim do działaczy samorządowych tej partii. Jego zdaniem, w znacznej mierze - jak wszystkie takie wydarzenia na początku kampanii wyborczej, po sezonie wakacyjnym - służyła mobilizacji "tej wielkiej machiny politycznej, jaką jest obóz PiS". Według Sowińskiego celem konwencji była nie tylko mobilizacja na wybory samorządowe, ale na cały nadchodzący "czwórbój wyborczy". "Chodziło o to, żeby po pierwsze pokazać działaczom, że 'jesteśmy silnym i zwartym, i szerokim obozem politycznym'. Stąd pewne celebrowanie czy uroczyste powtórzenie tego trójporozumienia PiS z oboma koalicjantami. Po drugie - chodziło o pokazanie, że 'mamy sprawne przywództwo polityczne'" - powiedział politolog. Podczas konwencji prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślał, że obóz Zjednoczonej Prawicy "idzie razem ku zwycięstwu, ku lepszej Polsce". Mówił, że chce, aby "wspólnym wysiłkiem doprowadzić do tego, by za 15-20 lat w Polsce było tak jak na zachód od naszych granic". Natomiast premier Mateusz Morawiecki wymienił pięć propozycji PiS na wybory samorządowe, tym obniżkę rachunków za ciepło, energię i utylizację odpadów, odbudowę połączeń autobusowych i kolejowych, upowszechnienie dostępu do szybkiego internetu. Sowiński ocenił, że wystąpienie prezesa PiS miało się odwoływać do woli walki politycznej, ale "nie przypadkiem pierwsze skrzypce oddano premierowi Morawieckiemu", który starał się przekonać działaczy i elektorat PiS, że ostatnie trzy lata to czas sukcesu. Służyło to - w ocenie politologa - budowaniu wiary we własne siły. "To premier otrzymał zadanie sformułowania oferty politycznej, z którą działacze PiS mają pójść do wyborców. Wreszcie to on otrzymał też zadanie pewnego wejścia w zwarcie polityczne z opozycją. Wszedł w polemikę przede wszystkim z PSL, które jest w tej chwili głównym rywalem dla PiS. W dużej mierze od wyniku PSL będzie zależało, w ilu sejmikach wojewódzkich rządzić będzie PiS, a w ilu opozycja" - powiedział politolog Ocenił, że chociaż PiS ogłosił w niedzielę pięć propozycji na wybory samorządowe, to dopiero od działaczy w terenie i od ich umiejętności przekładania tej oferty na lokalne potrzeby będzie zależało, czy ten przekaz przekona wyborców w poszczególnych powiatach i gminach. "Warto podkreślić i chyba też docenić, że to nie jest tylko rozdawanie pieniędzy obywatelom, co oczywiście zawsze jest miłe, ale pewien ambitny plan inwestycji infrastrukturalnych, począwszy od przestrzeni domowej, skończywszy na przestrzeni ogólnopolskiej" - zauważył. Za budzącą największe wątpliwości w głównych wystąpieniach konwencji politolog uznał "nie do końca wypowiedzianą, ale wyraźnie pobrzmiewająca sugestię", że samorząd powinien przy tych inwestycjach dobrze współpracować z rządem. "Pojawia się pytanie, czy te pieniądze, które rząd przygotował na różne działania infrastrukturalne, to pieniądze po prostu dla samorządu, niezależnie od tego, kogo wybiorą obywatele, czy są to pieniądze przede wszystkim dla tych samorządów, w których będą rządzili politycy PiS" - mówił Sowiński. Jego zdaniem, gdyby sugestia "wybierajcie naszych przedstawicieli w samorządach, bo im będzie łatwiej dogadać się rządem" miała być w kampanii wzmacniana, byłoby to niebezpieczne. "Powinniśmy stawiać to pytanie dlatego, że to nie jest tak, jak sugerowali politycy PiS, iż to samorządy powinny zabiegać o współpracę z rządem, tylko to rząd powinien współpracować ze wszystkimi samorządami, które są dobrymi gospodarzami, które wybrali obywatele, niezależnie od tego, jaka tam jest barwa polityczna" - stwierdził Sowiński.