"Decyzja Waszyngtonu jest przede wszystkim spowodowana tym, że Moskwa nie dotrzymała słowa i niszczy umiarkowaną syryjską opozycję, sojuszników Ameryki" - tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Malcolm Chalmers. Redaktor Jędrzej Bielecki przypomina, że porozumienie w sprawie Syrii miało być elementem większej umowy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Rosją. W zamian za zakończenie konfliktu w Syrii, Amerykanie mieli wycofać się z Ukrainy. W ocenie wiceprezesa londyńskiego think tanku RUSI (Royal United Services Institute) taka umowa za rządów Baracka Obamy od początku była skazana na niepowodzenie, ponieważ Władimir Putin i prezydent USA nie darzą się zaufaniem. Porozumienie "Syria za Ukrainę" "Taki deal bardzo szybko ujrzałby zresztą światło dzienne, wywołując rewoltę na Ukrainie" - uważa Malcom Chalmers. Zastrzega przy tym, że jeśli Donald Trump wygra wybory prezydenckie, USA mogą wrócić do rozmów z Rosją Putina. "Jeśli Trump wygra wybory, porozumienie z Putinem w sprawie podziału strefy wpływów będzie całkiem realne. Taka jest jego mentalność. Wówczas rzeczywiście porozumienie "Syria za Ukrainę" wróci na stół" - dodaje rozmówca "Rz". Więcej w "Rzeczpospolitej".