Prezydent Rosji Władimir Putin we wtorek wygłosił orędzie przed Zgromadzeniem Federalnym, czyli przed obiema izbami rosyjskiego parlamentu. Powtórzył całą dotychczasową narrację, sprowadzającą się do tego, że za wojnę w Ukrainie odpowiedzialny jest Zachód i "reżim w Kijowie". W przekazie Putina Rosja jest ofiarą Zachodu i krajem, który przychodzi z bratnią pomocą narodowi ukraińskiemu, by wyzwolić go spod zachodniej, "natowsko-faszystowskiej okupacji". - To oni rozpętali wojnę, a my siłą ją powstrzymamy - przekonywał Putin. Putin: Zły Zachód kontra dobra Rosja Dr Maciej Pieczyński, rusycysta z Uniwersytetu Szczecińskiego, autor m.in. książki "Jak nas piszą cyrylicą" przyznaje, że przemówienie Putina pełne było rytualnej już krytyki pod adresem "agresywnego Zachodu", który zagraża Rosji, a którego forpocztą jest "reżim w Kijowie". - Rosja oczywiście nie próbuje podbić Ukrainy, tylko ją "wyzwolić" spod zachodniej natowsko-faszystowskiej okupacji - komentuje ekspert. W wystąpieniu Putina pojawiły się również odniesienia historyczne, w tym kontekście pojawiła się nawet wzmianka o Polsce. - Zachód otworzył się na nazistów w Niemczech, a teraz zaczął robić z Ukrainy projekt antyrosyjski. Ten projekt nie jest nowy, bo sięga XIX w. i był pielęgnowany zarówno w Austro-Węgrzech, jak i w Polsce, a celem jest oderwanie naszych historycznych ziem. Nie ma w tym nic nowego - oświadczył. Michał Kacewicz, dziennikarz Biełsatu, autor m.in. książki "Sotnie wolności: Ukraina od Majdanu do Donbasu", zaznacza, że ciekawsze od tych rytualnych, antyzachodnich wywodów są niuanse. Jak choćby ten, że Putin, mówiąc o Ukrainie, koncentrował się głównie na Donbasie. Zapowiedź izolacjonizmu. Rosja ma być samowystarczalna Kolejna ciekawa rzecz, która zdaniem naszych rozmówców wybrzmiała w wystąpieniu prezydenta Rosji, to zapowiedź izolacjonizmu. Putin rysował wizję Rosji jako odrębnej cywilizacji, samowystarczalnej i rozwijającej się w oparciu o własną produkcję i technologię. W tym także kontekście padły ciekawe słowa o rozliczaniu wrogich oligarchów, którzy "kolaborują z Zachodem". Putin zarzucił części oligarchów, że wydają za dużo pieniędzy na pałace i jachty, a za mało na rozwój kraju. Jak to ujął, "rosyjskie pieniądze powinny być wydawane w Rosji". - Jego komunikat można streścić następująco: "Zachód zabrał oligarchom ich majątki, co pokazuje, że Zachodowi nie można wierzyć, nie warto się z nim układać, nie warto tam trzymać majątków i robić z Zachodem interesów. Niech więc się wszyscy następnym razem dwa razy zastanowią, zanim przyjdzie im do głowy jakakolwiek współpraca z Zachodem" - komentuje dr Maciej Pieczyński. Dodaje, że w ten sposób Putin uderzył zarówno w Zachód, jak i w oligarchów. A dodatkowo postawił się w wygodnej dla siebie roli "dobrego cara", który broni swój lud przed bogatą i zdradziecką elitą. Oligarchowie mają się czego obawiać. Ale nie wszyscy Michał Kacewicz dodaje, że rozliczenia, które zapowiada Putin nie dotyczą zaprzyjaźnionych z nim oligarchów, ale tych, których Putin uzna za "kolaborantów". Także Beata Górka-Winter, analityk ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Centrum Europejskiego UW mówi, że po niespodziewanej wizycie Joe Bidena w Kijowie w poniedziałek, spodziewała się ze strony Władimira Putina mocniejszych słów. - Wygląda na to, że Biden odebrał Putinowi inicjatywę. Putin i jego otoczenie nie było w stanie wymyślić nic nowego, co miałoby taką moc rażenia, jak wizyta prezydenta USA w Kijowie. Skończyło się więc na powtarzaniu tych samych linii narracyjnych. W toczącej się cały czas wojnie informacyjnej Kreml jest dziś w defensywie - podkreśla. Wspomina też o znudzonych minach słuchaczy, po których widać, że w rosyjskich elitach nie ma tej energii i entuzjazmu, który był widoczny wcześniej. A co z groźbami, które kieruje pod adresem Zachodu Putin? Na ile są one realne, a na ile należy je traktować głównie jako element propagandy Kremla? - Jedna okoliczność powinna być dla wszystkich jasna: im więcej systemów dalekiego zasięgu dotrze na Ukrainę, tym dalej będziemy zmuszeni oddalić zagrożenie od naszych granic - mówił Putin. - Zamierzają przekształcić lokalny konflikt w fazę globalnej konfrontacji. Rozumiemy to i odpowiemy globalnie - stwierdził, zapowiadając jednocześnie zawieszenie udziału Moskwy w porozumieniu o redukcji zbrojeń strategicznych Nowy START. To jedyne ciągle obowiązujące porozumienie Moskwy i Waszyngtonu, dotyczące kontroli zbrojeń. Putin wycofuje się z programu redukcji zbrojeń Co prawda Rosja już wcześniej naruszała postanowienia tego traktatu, uniemożliwiając inspekcję swojego arsenału jądrowego, to teraz oficjalnie i otwarcie zawiesza to porozumienie. - Putin zagroził, że jeśli Amerykanie przeprowadzą w najbliższym czasie próby jądrowe, Rosja zrobi to samo. Jak zwykle więc straszy eskalacją, jednocześnie twierdząc, że to wszystko wina Zachodu, który pierwszy zaczął straszyć. Nie posunął się jednak do tego, by wprost pogrozić "atomową szabelką" - podkreśla dr Pieczyński. Decyzję o wycofaniu się z programu redukcji zbrojeń eksperci uznają za odpowiedź na ostatnią aktywność Stanów Zjednoczonych. - Nie dziwię się, że Putin przemilczał wizytę Bidena w Kijowie, cokolwiek by powiedział, byłoby dla niego niekorzystne. Ta wizyta musiała go mocno zaboleć i spodziewam się, że w odpowiedzi Putin uda się niebawem z wizytą na przykład na Krym - mówi Michał Kacewicz. Dr Górka-Winter uważa, że wizyta Bidena to w oczach Rosji coś więcej niż nam się wydaje. To podważenie istnienia rosyjskich koncepcji o strefach wpływu i tzw. bliskiej zagranicy. - Biden jadąc do Kijowa pokazał Putinowi, że te rosyjskie koncepcje nie mają już racji bytu i akceptacji Zachodu, że Ukraina nie będzie drugą Białorusią i że Amerykanie nie zamierzają odpuszczać - mówi ekspertka.