Dyrektor Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA dr Michał Myck przypomniał podczas konferencji poświęconej podatkowym formom wsparcia rodzin z dziećmi propozycję zawartą w przygotowanym w ubiegłym roku prezydenckim programie "Dobry Klimat dla Rodziny". Przewiduje on m.in. wprowadzenie kwoty wolnej od podatku uzależnionej od liczby dzieci w rodzinie i zastąpienie nią obecnego sposobu obliczania ulgi na wychowanie dziecka, w myśl zasady, że im w rodzinie jest więcej dzieci, tym kwota będzie wyższa. Propozycja prezydencka zakłada pierwszeństwo odliczenia odpisów podatkowych na dzieci przed odliczeniem składek na ubezpieczenie zdrowotne, co dałoby korzyści podatkowe rodzinom z dziećmi o najniższych dochodach. Dla finansów publicznych zmiany takie wiązałyby się z dodatkowym kosztem w wysokości 1,7 mld zł. Myck przedstawił też koncepcję wprowadzenia powszechnych świadczeń rodzinnych przyznawanych rodzinom z dziećmi bez względu na poziom ich dochodów. Podobne systemy funkcjonują w wielu krajach Unii Europejskiej. "Świadczenie takie byłoby bardzo proste w administracji, zapewniłoby przewidywalny i stały dochód rodzinom" - powiedział. Zaznaczył, że taki system byłby też tańszy niż obecny. Zmiany wiązałyby się z likwidacją ulg podatkowych na dzieci oraz innych świadczeń rodzinnych, np. becikowego. "System pewnie ma swoje wady, ale jego prostota byłaby zaletą. Gdyby wprowadzić system powszechnego świadczenia w wysokości odpowiadającej wysokości świadczeń w obecnym systemie, to kosztowałoby to ok. 1,4 mld zł rocznie (dodatkowe - red.)" - powiedział szef CenEA. Oznaczałoby to wzrost kosztów systemu finansowego wsparcia rodzin o ok. 9 proc. w stosunku do obecnych 15,5 mld zł rocznie. Myck zaznaczył, że gdyby powszechne świadczenia rodzinne obniżono o 10 proc., to taka zmiana nie generowałaby dodatkowych kosztów dla budżetu. Michał Czarnik ze Związku Dużych Rodzin "3 Plus" przedstawił propozycje, które zachowują obecny system odliczeń, ale - jego zdaniem - urealniają możliwość korzystania z nich. "Obecnie mniej zarabiające rodziny nie wykorzystują całej kwoty ulg na dzieci, bo nie osiągają takich dochodów, które pozwalałyby na odliczenia w całej kwocie. Proponujemy, jak tę niewykorzystaną pulę zmniejszyć" - mówił Czarnik. Projekt zachowuje obecny system i ulgę dla małżeństw, które nie mają dzieci, rozszerza system wsparcia na nowe grupy - podatników rozliczających się nie tylko z podatku dochodowego od osób fizycznych, ale też prowadzących działalność gospodarczą i rozliczających się według stawki 19 proc., korzystających z ryczałtu od przychodów i korzystających z rozliczenia na zasadzie karty podatkowej. Związek proponuje, by zwracać kwoty odliczeń na dzieci, które nie może być dokonane z powodu zbyt niskiego dochodu w roku. Kwota zwrotu nie mogłaby jednak przekroczyć płaconych przez podatnika na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Podczas konferencji okazało się, że podobne rozwiązanie funkcjonuje od stycznia na Węgrzech" - zaznaczył Czarnik. Jak powiedział Czarnik, ich organizacja proponuje też umożliwienie korzystania z odliczenia na jedno dziecko dla rozliczających się w drugim progu podatkowym. W ocenie ZDR obecne rozwiązanie niepozwalające skorzystać z odliczenia nie ma dużego wpływu na budżet, za to zniechęca do zawierania małżeństw, bo osoby, które samotnie wychowują dzieci, nie podlegają takim ograniczeniom. Związek chce, by na jedno dziecko przysługiwało jedno odliczenie, na dwoje - 1,5 podstawy, na troje - dwie, na czworo - 2,5 podstawy, a powyżej piątki dzieci - trzy. Minimalny dochód, który pozwalałby na zastosowanie pełnego odliczenia na jedno dziecko, wynosi obecnie prawie 1,8 tys. zł, a w propozycji związku już 544 zł, przy trójce obecnie trzeba minimalnie brutto zarobić ponad 4,4 tys. a w propozycji ZDR 1,6 tys. Przy szóstce dzieci minimalny dochód pozwalający na pełne odliczenie wynosi obecnie 9,5 tys. zł brutto, a w wersji Związku - 4,3 tys. zł - mówił Marek Kośny z ZDR. Kośny podał, że rozwiązanie Związku oznacza 3,5 mld zł rocznie dodatkowych transferów na rzecz rodzin bez uwzględnienia propozycji rozszerzenia korzystających z odliczeń na rozliczających się podatkiem liniowym, kartą podatkową i ryczałtem, a przy doliczeniu ich ok. 4,3 mld zł. Oceniając przedstawione propozycje Agnieszka Chłoń-Domińczak ze Szkoły Głównej Handlowej powiedziała, że zastanawiając się nad zmianami, należy wziąć pod uwagę ich koszt dla finansów publicznych i to jak rozkładają się korzyści. Zaznaczyła, że chodzi o to, aby przyjęte rozwiązanie przy rozsądnym poziomie zwiększenia wydatków publicznych dało jak największe korzyści dla rodzin osiągających najmniejsze dochody i potrzebujących wsparcia. Natomiast wiceprezes Deloitte Business Consulting Rafał Antczak ocenił, że jest bardzo mało czasu na wprowadzenie zmian, które przyczyniłyby się do zwiększenia liczby urodzin w Polsce. Według niego jeżeli w ciągu najbliższych 5-7 lat liczba urodzeń nie wzrośnie, to stracimy rentę demograficzną (wzrost gospodarczy spowodowany wysokim udziałem ludzi w wieku produkcyjnym w populacji), którą jeszcze można wykorzystać. "Trzeba przedefiniować politykę rodzinną. Nie ma co czekać" - apelował. Dyrektor departamentu podatków dochodowych w Ministerstwie Finansów Ewa Adamiak pozytywnie oceniła koncepcję wprowadzenia powszechnych świadczeń rodzinnych, podkreślając, że docierałyby one do wszystkich. Zaznaczyła, że z obecnych ulg na dzieci nie mogą korzystać wszyscy (np. rolnicy oraz osoby, które mają za małe dochody, by odliczyć ulgę). "To dość dobry pomysł, warto się zastanowić nad jego realizacją" - powiedziała.