Najwięcej zastrzeżeń Dziewulski ma do ochroniarza, który stał tuż przy mężczyźnie i widząc zbliżającą się do ramienia Komorowskiego rękę, za późno zareagował i ją odtrącił. Jerzy Dziewulski dodał w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, że sytuacja w której znalazł się prezydent, powinna budzić wyjątkową czujność oficera BOR. Z kolei konsultant do spraw ochrony osobistej, Tomasz Kowalczyk uważa, że ochrona prezydenta powinna szybko wyciągnąć wnioski z incydentu w Łucku. "BOR nie do końca zachował ostrożność" Według Kowalczyka, który wiele lat służył w jednostce specjalnej GROM, w tej konkretnej sytuacji BOR nie do końca zachował ostrożność. Z materiału filmowego wyraźnie wynika, że można było kilka sekund wcześniej zareagować i jajko nie wylądowałoby na ramieniu Bronisława Komorowskiego - tłumaczy ekspert. Były oficer specjednostki próbuje jednak usprawiedliwić funkcjonariuszy BOR. Kowalczyk uważa, że zapewnienie bezpieczeństwa politykowi w tłumie to jedno z najtrudniejszych zadań. Jego zdaniem nie zawsze podejmowane działania dają 100-procentowy skutek i czasem dochodzi do incydentów. "Prezydent nie obwinia za zajście swojej ochrony" Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, pod które podlega BOR, czeka na wyjaśnienia w sprawie wydarzenia w Łucku. Na razie kierownictwo Biura Ochrony Rządu nie komentuje całego zajścia i zapowiada, że w odpowiednim czasie wyda stosowne oświadczenie. Joanna Trzaska - Wieczorek w rozmowie z IAR powiedziała, że prezydent nie obwinia za zajście swojej ochrony. Dodała też, że prezydent czuje się bezpieczny. Mimo to Kancelaria Prezydenta czeka na wyjaśnienia całego zajścia przez ukraińska stronę. Na razie wiadomo, że przeciwko 21-letniemu mężczyźnie wszczęto postępowanie z artykułu o chuligaństwie.