"Nie zgadzam się z wnioskiem, że żadne z uchybień nie obciąża strony rosyjskiej. MAK bardzo silnie podkreślił potencjalną presję na załogę Tu-154, a zupełnie pominął presję, która oddziaływała na kontrolerów lotu z wieży w Smoleńsku. Jest ona widoczna chociażby po próbie podejścia do lądowania Iła-76, który odleciał. W pewnym momencie kontrolerzy się pogubili i nie bardzo wiedzieli, co robić. Nawet nie potrafili podać spójnych informacji o warunkach meteorologicznych. Mieliśmy sprzeczne komunikaty. Inne informacje podano załodze polskiego Jaka-40, inne załodze Iła-76, a jeszcze inne otrzymało rosyjskie centrum operacji powietrznych. Unikałbym twierdzenia, czy to przyczyniło się do katastrofy. Ujawnienie rozmów z wieży przybliża nas natomiast do oglądu całości. Ostateczne wnioski niech wyciągną specjaliści, którzy powinni mieć wszystkie dane. Na pewno raport MAK bez tych informacji był w znaczący sposób niekompletny. Dariusz Sobczyński, pilot lotnictwa cywilnego, kapitan boeinga o ujawnionych rozmowach kontrolerów lotów ze Smoleńska: "Uważam, że uchybienia ze strony kontrolerów lotu powinny znaleźć się w raporcie MAK, jednak absolutnie nie miały one wpływu na to katastrofalne wydarzenie. Bezpośrednią przyczyną była zła decyzja załogi o kontynuowaniu podejścia do lądowania. Nawet mówiąc +odejście+, gdy było mnóstwo ostrzeżeń systemowych, nie zrobili tego. Pewnie nigdy się nie wiemy, dlaczego. To pilot ma zbierać wszystkie wskazania, z zewnątrz czy z przyrządów, i podjąć właściwą decyzję. Po to tam siedzimy, by korygować błędy, również wieży. Jeśli cokolwiek budzi nasze wątpliwości i dostajemy ostrzeżenia systemowe, powinniśmy odejść na drugi krąg. W moim subiektywnym odczuciu istotne jest to, że nikt nie dał im szansy poćwiczyć na symulatorach. Gdyby przećwiczyli tego typu podejścia, w tak trudnych warunkach, to zapewne nie doszłoby do tego wydarzenia"