Jak podaje "Wprost" prezydent Bronisław Komorowski zaproponował rządowi budowę polskiej tarczy antyrakietowej, zdolnej do obrony terytorium naszego kraju przed atakami z powietrza; chce, aby stała się ona elementem wspólnej tarczy krajów NATO. W tej informacji niczego sensacyjnego nie widzi redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" Andrzej Kiński. Przypomniał on, że Polska musi zmodernizować cały system obrony powietrznej kraju, czego elementem muszą być m.in. nowe rakietowe zestawy przeciwlotnicze. Wśród nich musi się z kolei m.in. znaleźć system zdolny do zwalczania taktycznych rakiet balistycznych. "Pan prezydent, jak rozumiem, opowiedział się po prostu za jak najszerszym udziałem polskiego przemysłu zbrojeniowego w tym programie" - ocenił Kiński. Podkreślił, że polskie przedsiębiorstwa mogą dostarczyć wiele komponentów całego systemu, jak np. środki wykrywania celów, dowodzenia i łączności - co od kilku lat proponuje Grupa Bumar jako "Tarczę Polski". Dodał, że jesteśmy też w 100 proc. samowystarczalni, jeśli chodzi o systemy artyleryjskie i rakietowe o zasięgu do 5 km. "Z zagranicy musimy tylko pozyskać kierowane rakiety przeciwlotnicze o większym zasięgu, w tym także te zdolne do zwalczania rakiet balistycznych" - podkreślił Kiński. Dodał, że tu wybór zachodzi między amerykańskimi "Patriotami" a rakietami Aster-30, produkowanymi przez europejski koncern MBDA. "Taki pomysł jest jak najbardziej uzasadniony" - powiedział PAP naczelny miesięcznika "Raport - wojsko technika obronność" Michał Likowski. Także jego zdaniem chodzi o promowany przez Grupę Bumar program "Tarcza Polski", który byłby wielowarstwowym, uniwersalnym systemem obrony przeciwlotniczej, z elementami tarczy przeciwrakietowej. "Mógłby on powstać w oparciu o polskie technologie i rozwiązania systemu rozpoznawania i dowodzenia, przy imporcie pocisków rakietowych zdolnych m.in. do przechwytywania rakiet balistycznych" - dodał. Według niego, gdyby ktoś to miał w Polsce robić, to tylko przedsiębiorstwa grupy Bumar, bo jedynie one mają odpowiedni potencjał. Zdaniem Likowskiego byłaby to jedyna możliwa alternatywa dla amerykańskiego systemu "Patriot". Ocenia on tę ideę jako "bardzo poważną". "Byłby to jeden z największych narodowych programów przemysłu zbrojeniowego, zarówno pod względem finansowym, jak i pod kątem wyzwań technologicznych. Na tego typu program nasz przemysł zbrojeniowy z pewnością zasługuje" - podkreślił Likowski. Od kilku lat Bumar promuje "Tarczę Polski". W 2010 r. np. cztery zakłady zbrojeniówki zdeklarowały chęć udziału w budowie tego wielowarstwowego systemu obrony przeciwlotniczej i antyrakietowej. System byłby przeznaczony do zwalczania zagrożeń z powietrza od dystansu do 5 km i pułapu do 10 tys. stóp, po cele w odległości do 100 km na wysokości 65 tys. stóp. "Tarcza Polski" łączyłaby polskie stacje radiolokacyjne oraz sieci dowodzenia i zarządzania obroną przeciwlotniczą z zaawansowanymi technicznie pociskami rakietowymi produkcji MBDA oraz z polskimi zestawami przeciwlotniczymi Poprad i Loara. Według szacunków Bumaru budowa systemu obrony przeciwlotniczej i antyrakietowej krótkiego i średniego zasięgu kosztowałaby Polskę ok. 15 mld zł w ciągu kilkunastu lat; byłyby to środki większe, niż można by zarezerwować w kolejnych rocznych budżetach obronnych. "Dlatego budowa systemu wymagałaby wieloletniego programu, który da przemysłowi pewność finansowania" - mówił w 2010 r. ówczesny prezes Grupy Bumar Edward Nowak.