- Pierwsze skojarzenie z tym rządem - nieustanna walka. To uosobienie rządu idącego ciągle pod wiatr. Chyba nie było miesiąca, żeby nie było jakiegoś dużego problemu do rozwiązania. Trzeba mieć fart do rządzenia, tutaj tego zabrakło - powiedziała dr Anna Materska-Sosnowska z UW. Jak mówiła, chodzi zarówno o "sprawy mikro, czysto wewnętrzne - jak chociażby pokłosie afery taśmowej, czy sprawy makro - jak problemy z górnictwem, ale też sprawy bardzo poważne, międzynarodowe - jak Ukraina, Syria, kryzys imigracyjny". Zwróciła uwagę, że rok rządów Ewy Kopacz to także rok permanentnej kampanii wyborczej, samorządowej, prezydenckiej, parlamentarnej. - Wszyscy mają tego naprawdę dosyć. Pewnie dopiero za rok, dwa po odrzuceniu całej tej otoczki kampanijnej, będzie można spokojnie ocenić rok tych rządów - powiedziała. Służba zdrowia największą porażką Według politolog, nawet gdyby Kopacz była super liderem, to kwestia wyborów i tak kładłaby się cieniem na jej rządzie. To - po pierwsze - kwestia samej kampanii wyborczej; po drugie zaś - aktywizacji różnych grup, które zwykle przed wyborami z nową siłą domagają się realizacji swych postulatów - mówiła Materska-Sosnowska. W jej ocenie największą porażką rządu Ewy Kopacz jest służba zdrowia. - Zwłaszcza po lekarce z wykształcenia, po byłym ministrze zdrowia moglibyśmy oczekiwać większych sukcesów na tym polu - powiedziała. Do błędów Kopacz politolog zaliczyła też brak konsekwencji w decyzjach dotyczących górnictwa, a także decyzje personalne, zarówno dotyczące list wyborczych, jak i swego otoczenia. Jako błąd oceniła wzięcie na listy byłych polityków SLD i PiS Grzegorza Napieralskiego i Ludwika Dorna, a także współpracę z pierwszą rzecznik rządu Iwoną Sulik czy nadal doradzającym premier Michałem Kamińskim. Pytana o sukcesy wskazała na politykę prorodzinną. - Podjęte działania są niewystarczające, ale w tym obszarze była tak olbrzymia luka, że zrobienie czegokolwiek to z jednej strony sukces, a z drugiej tylko kropla w morzu potrzeb - oceniła politolog. Kopacz silniejsza niż rok temu Według niej Ewa Kopacz nie jest silnym premierem, ale obecnie na pewno dużo lepszym niż była na początku swej kadencji. - Nie jest silnym przywódcą, ale samodzielnym; jest dużo bardziej samodzielna dzisiaj, niż rok temu i dużo bardziej samodzielna od innych kandydatów na premiera - oceniła. Zwróciła uwagę, że Kopacz nie została wybrana na lidera partii i rządu, ale została namaszczona na te funkcje przez swego poprzednika Donalda Tuska, który był silnym politykiem. - Stąd ta sytuacja była dla niej dużo trudniejsza, jeśli chodzi o stawanie się samodzielnym politykiem. Nawet jeśli Tusk jej doradza, czy konsultuje, to na pewno nie jest pociągającym za sznurki. Trzeba jej sprawiedliwie oddać, że zapracowała na swoje obecnie lepsze niż rok temu oceny - ocenia Materska-Sosnowska. Również dr hab. Rafał Chwedoruk zwrócił uwagę, że Ewa Kopacz musiała działać w obliczu następujących po sobie kolejnych kampanii wyborczych. - Niezbyt miała możliwości, żeby przeprowadzić jakieś poważniejsze głębokie zmiany, bo każde jej działanie było odnoszone do kampanii wyborczej, do sytuacji wewnątrz PO i konieczności walki o utrzymanie swojego przywództwa - powiedział. Z tego względu, ocenił, można ją dziś bardziej oceniać w roli liderki PO niż szefowej rządu. - Wszystko rozstrzygnie się 25 października i to będzie ocena zero-jedynkowa. Jeśli PO straci władzę, to liderowanie Ewy Kopacz w partii, tak samo jak jej premierostwo, okaże się być tylko epizodem i to nieudanym. Jeśli zaś dokona rzeczy z dzisiejszej perspektywy jawiącej się jako niemal niemożliwa, to wówczas wszystkie jej błędy i słabości ujawnione przez minione dwanaście miesięcy pójdą w zapomnienie - powiedział Chwedoruk. Według politologa Ewie Kopacz nie udało się ani skonsolidować PO, ani ostatecznie rozstrzygnąć konfliktu wewnątrz partii. - Obejmowała władzę w partii w sytuacji strategicznego sporu między stronnikami Grzegorza Schetyny i Bronisława Komorowskiego a zwolennikami Donalda Tuska z drugiej strony. Ani nie zdołała wypchnąć stronników Schetyny czy zupełnie ich zmarginalizować, ani nie zdołała zawrzeć z nimi nowego porozumienia. W efekcie te spory wewnętrzne nadal rzutują na funkcjonowanie PO - powiedział Chwedoruk. "Iron lady" Jego zdaniem, Ewa Kopacz "była szykowana do raczej do roli umiarkowanej liderki PO i aksamitnej premier, która będzie mniej bezwzględna niż Donald Tusk, będzie trochę bardziej socjalna, trudniejsza do zaatakowania przez opozycję". - Okazało się jednak, że musiała zostać "iron lad", która zamiast koncyliacji i aktywnej polityki społecznej, musi biegać po wiecach, ścierać się z przeciwnikami i co chwila gasić pożary we własnej partii. Chyba na Ewę Kopacz spadło w zbyt krótkim czasie, zbyt wiele zadań i nie do końca spójnych ze sobą funkcji - ocenił politolog. Jak zaznaczył, błędem popełnionym na początku rządów, który zaważył na dalszym biegu spraw, była kwestia górników. Według niego to premier źle oceniła nastroje społeczne i podjęła "niezrozumiałą decyzję, by pół roku przed wyborami prezydenckimi i 10 miesięcy przed parlamentarnymi dokonywać bardzo kontrowersyjnej reformy". - Kalkulacja pewnie była taka, by swe niezbyt mocne przywództwo w PO umocnić polaryzując Polaków wokół stosunku do protestu górników. Okazało się, że nastroje społeczne są zupełnie inne, że większość Polaków sympatyzuje z górnikami i wówczas Ewa Kopacz w trybie nagłym musiała gasić pożar strajkowy, co nie spodobało się biznesowi i wierniejszej części wyborców PO" - powiedział Chwedoruk. Według niego błędem Kopacz było to, że "próbowała przedstawić swoje premierostwo jako coś nowego, jakby nie było Donalda Tuska i siedmiu lat PO". - To było nieczytelne dla opinii publicznej, która widziała Kopacz jako ostatni etap rządów PO a nie jako nową jakość - dodał. Kopacz - kontynuował Chwedoruk - odziedziczyła po Donaldzie Tusku jego zobowiązania i konflikty, w których uczestniczył jako lider PO, "stąd utrzymywanie niektórych ministrów, w tym Bartosza Arłukowicza, a także decyzje personalne dotyczące list wyborczych, których cel był bardzo wyraźny - marginalizacja zwolenników Grzegorza Schetyny". - Kopacz nie była na tyle silna, by po prostu pozbyć się ich z list, więc skończyło się to na symbolicznych degradacjach na drugie, trzecie miejsca - powiedział.