- Frekwencja była lepsza, niż w poprzednich wyborach, przekroczyła 50 proc., ale w porównaniu z wynikami u naszych sąsiadów nadal jest niska. Oczywiście należy się cieszyć, że rośnie - mówi dr Robert Sobiech. Zapytany o przyczyny wzrostu frekwencji wymienił dwie: pojawienie się nowych partii i dobrą kampanię PiS-u. - Po pierwsze, pojawiły się nowe ugrupowania, których liderami byli albo politycy, którzy wcześniej nie istnieli na scenie politycznej, np. Ryszard Petru, albo byli nowym pokoleniem polityków - mam na myśli przede wszystkim Pawła Kukiza. Po drugie PiS udało się zmobilizować znaczną część wyborców, co jest efektem dobrej kampanii. Wydaje mi się, że PO nie udało się przyciągnąć do siebie nowych wyborców czy takich, który wg sondaży mieli zostać w domu. Zdaniem prof. Kazimierza Kika PO udało się zmobilizować wyborców, co jest efektem pracy Ewy Kopacz. - Udało się zmobilizować elektorat PO. Ich notowania w sondażach były różne, jeszcze kilka dni temu mieli po 20-21 proc. A dziś mają 23,4, czyli, jak na przegrana partię, zupełnie przyzwoicie - tłumaczy. - Myślę, że ten wynik PO zawdzięcza Ewie Kopacz i jej determinacji. Warto jednak pamiętać, że frekwencja 51 proc. oznacza, że prawie połowa obywateli nie uczestniczyła w wyborach, a to odbiera reprezentatywność sukcesu Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u. Uzyskali 39 proc. z 51 proc, czyli będą rządzili samodzielnie mając poparcie zaledwie 20 proc. Polaków uprawnionych do głosowania. To nie daje legitymacji do dokonywania daleko idących zmian.