W niedzielę o godz. 13 rozpocznie się debata marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego i szefa MSZ Radosława Sikorskiego, którzy konkurują ze sobą w partyjnych prawyborach w Platformie Obywatelskiej. Prawybory mają wyłonić kandydata PO na prezydenta. Zdaniem socjologa prof. Andrzeja Rycharda, obaj kandydaci mają jeszcze szansę na zwycięstwo w prawyborach, choć - jak zauważa - ostatni sondaż CBOS w lepszej sytuacji przed debatą stawia Komorowskiego. Według tego badania, 45 proc. Polaków chętniej w roli kandydata PO na prezydenta widziałoby marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, 28 proc. - ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. - Zawsze lepiej się startuje w sytuacji, kiedy ma się za sobą wyniki, które zwiększają szanse. Sikorski musi gonić. Zawodnicy mają jednak różne temperamenty - jeden woli uciekać, drugi czasami woli gonić. Sikorski dobrze czuje się w roli goniącego - ocenia Rychard. W jego opinii, marszałkowi Sejmu "przydałoby się trochę energii Sikorskiego", a szefowi MSZ spokoju Komorowskiego. - Obaj kandydaci, żeby zwiększyć swoje szanse, powinni chyba troszeczkę zamienić się w pewnym sensie cechami swojego konkurenta - to znaczy troszeczkę więcej przydałoby się zapału i zdecydowania marszałkowi Komorowskiemu, kosztem bardzo dużej, widocznej ambicji pana Radosława Sikorskiego - uważa socjolog. - Wtedy być może wyrównałyby się ich szanse. Zdaniem prof. Rycharda, większość działaczy PO ma już prawdopodobnie wyrobioną opinię o obydwu kandydatach, natomiast - jak zastrzega - na pewno nie można powiedzieć, że wszystko jest do końca wiadome. - Taka debata może zdecydować o ukształtowaniu poglądu u jakiejś - nawet mniejszościowej - ale jednak istniejącej grupy, która do końca zdecydowanego poglądu nie ma. Pamiętajmy, że różnica w poparciu między nimi nie jest dramatyczna i z tego punktu widzenia ta debata może być ważna - podkreśla ekspert. Jednak, według prof. Rycharda, o ile podczas niedzielnego starcia nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to prawdopodobieństwo, że radykalnie zmieni ono sytuację, jest mniejsze niż prawdopodobieństwo, że utrwali istniejącą hierarchię. Prof. Rychard radzi obydwu kandydatom, by unikali agresji i nadmiernych złośliwości. - Powinni unikać takich nadmiernych wycieczek osobisto-złośliwościowych, bo Polacy niespecjalnie cenią tego typu personalne starcia, tym bardziej jeśli występują w nich dwie osoby, które reprezentują jedną siłę polityczną. Innymi słowy, trzeba znaleźć właściwą równowagę pomiędzy tym, żeby ta debata nie była letnia i nudna, a tym, żeby nie była agresywna - uważa socjolog. - Sądzę, że to będzie poważna rozmowa, w której nie będzie decydował kolor garnituru oraz to, kto lepiej gestykuluje, ale gdzie każdy z konkurentów pokaże się z jak najlepszej strony, przede wszystkim tym 46 tysiącom członków PO - mówi specjalista od wizerunku politycznego Eryk Mistewicz. Zwraca uwagę, że swój głos w partyjnych prawyborach oddało do tej pory dopiero około tysiąca działaczy. - Tysiąc głosów oddanych na 46 tysięcy oznacza, że ta debata będzie decydująca - uważa ekspert. Według niego, żaden z kandydatów - ani Komorowski, ani Sikorski - nie powinien czuć się już zwycięzcą partyjnych prawyborów. - Bronisław Komorowski sugeruje, że to on już, z natury rzeczy, wygrał te prawybory, ale tu nie ma faworyta, to nie jest wyścig, w którym jeden już ma pozycję dominującą, a drugi musi go gonić. To dopiero rozstrzygnie debata - podkreśla Mistewicz. W jego opinii, zwycięzcą niedzielnego pojedynku będzie ten, kto popełni mniej błędów, nie poczuje się zbyt pewnie i będzie umiał powściągnąć nerwy. Obaj politycy powinni wystrzegać się wzajemnych ataków i złośliwości - dodaje. - Ten kto mocniej zaatakuje może przegrać sympatię ludzi. Prezydentowi niektóre chwyty retoryczne, zwroty, sposoby rozprawiania się z konkurentami, po prosu nie przystoją - uważa Mistewicz. Jego zdaniem, zarówno Komorowski, jak i Sikorski, nie mają doświadczenia w tego typu debatach. - Gdyby jeden z nich już startował w wyborach prezydenckich, był do nich przygotowywany, to miałby trochę lepszą pozycję. W momencie, kiedy oni jeszcze nie startowali, kiedy żaden z nich nie brał jeszcze udziału w takiej debacie, to szanse są wyrównane - ocenia Mistewicz.