W sobotę w stolicy tysiące ludzi demonstrowało przeciwko polityce rządu. Była to kulminacja trwających od środy Ogólnopolskich Dni Protestu, zorganizowanych przez NSZZ "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Według stołecznego ratusza w manifestacjach wzięło udział 100 tys. osób. Związkowcy demonstrowali pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa", żądając od władz podniesienia płacy minimalnej, likwidacji tzw. umów śmieciowych czy elastycznego czasu pracy, który zdaniem protestujących jest drogą do zwalniania pracowników. Główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek w rozmowie oceniła, że postulaty związkowców są nieodpowiedzialne. - Oczywiście mają prawo protestować, ale niech coś zaproponują. Nie wolno wylewać dziecka z kąpielą- zaznaczyła. Ekonomistka zauważyła, że likwidacja tzw. elastycznego czasu pracy czy zwiększenie płacy minimalnej, których domagają się związkowcy doprowadziłoby do większego bezrobocia w kraju. "Niech się zastanowią, co jest ich celem, czy to, żeby w ich opinii było lepiej, dla tych którzy pracują, czy naszym celem powinno być tworzenie i szansa na utrzymanie miejsc pracy. W mojej opinii powinno to być przede wszystkim to drugie rozwiązanie" - dodała. Jej zdaniem dzięki elastycznemu czasowi pracy, który został wprowadzony w ustawie antykryzysowej w 2009 roku, udało się utrzymać "bardzo wiele miejsc pracy". - Kryzys się nie skończył, osłabienie gospodarcze też. Dla nas priorytetem, zwłaszcza, że mamy duże bezrobocie wśród ludzi młodych, powinno być tworzenie warunków, żeby utrzymać te miejsca pracy - podkreśliła Starczewska-Krzysztoszek. "Związkowcy powinni mówić o konkretach, nie o ideologii" Odnosząc się do ewentualnego wzrostu płacy minimalnej, oceniła, że ich podniesienie uderzy najbardziej w małe i średnie przedsiębiorstwa, szczególnie w biedniejszych regionach Polski. -- Firmy zwłaszcza w biednych regionach nie będą w stanie udźwignąć takiego ciężaru, a to by oznaczało rezygnację z zatrudnienia i wzrost bezrobocia - zauważyła ekonomistka. Ekspertka Lewiatana przyznała, że, tak jak to wskazują związkowcy, tzw. umowy śmieciowe "są problemem dla ludzi młodych, którzy chcą wziąć kredyt". - W takim wypadku należy się zastanowić nad specjalnym funduszem, który pozwoliłby na gwarancję dla takich pożyczek. Likwidacja nie jest rozwiązaniem - zaznaczyła. Wojciech Warski z BCC w TVP Info podkreślił, że związkowcy powinni mówić o konkretach, nie o ideologii. - W czasie miesięcy wakacyjnych wystosowaliśmy do strony związkowej, my - organizacje pracodawców, trzy zaproszenia, trzy listy, w których cały czas powtarzamy jak mantrę, a w jednym z listów nawet podaliśmy bardzo konkretne nasze stanowiska, może nie tyle negocjacyjne, co nasz pogląd na podstawowe postulaty związkowe. Nie otrzymaliśmy ze strony związkowej żadnej konkretnej odpowiedzi - podkreślił. Warski zwrócił uwagę, że to związkowcy nie chcą podjąć rozmów z organizacjami pracodawców i rządem. - Trzykrotnie proponowaliśmy rozmowy bez żadnych warunków wstępnych: wróćmy do rozmowy, do rozmowy o konkretach, nie o ideologii. Nie o tym, że należy zmieniać rząd, tylko rozmawiajmy na argumenty, przedstawiając liczby - dodał przedstawiciel BCC. Związki domagają się, jak to podkreślają, rzeczywistego dialogu społecznego w ramach Komisji Trójstronnej, bo dotąd był on ich zdaniem pozorowany, oraz odwołania ministra pracy i przewodniczącego komisji Władysława Kosiniaka-Kamysza.