Marianna Hoszowska z Greenpeace powiedziała, że w akcji pod hasłem "Save Bialowieza Forest" bierze udział ok. 15 osób, cztery z nich blokują pracę ciężkiego sprzętu leśnego służącego do wycinki drzew. Ekolodzy chcą, by obsługujący go pracownicy, zaprzestali wycinki. Na razie nie wiadomo jak długo potrwa protest. We wtorek na konferencji prasowej organizacje ekologiczne informowały, że jeśli ministerstwo nie wycofa się z wycinki i nowych nasadzeń w Puszczy, nie wykluczają powtórki z protestów, jakie miały miejsce dekadę temu w Dolinie Rospudy. Na zdjęciu zamieszczonym w środę na Twitterze przez Greenpeace Polska widać np. aktywistę z transparentem "Stop wycince Puszczy Białowieskiej!", który jest przykuty łańcuchem do ciężkiego sprzętu. Na transmisji video na facebooku Fundacji Dzika Polska widać także, że kilka osób weszło na drzewa. Miejsce protestu jest ogrodzone taśmami. Widać też transparenty: "Puszcza to nie plantacja" oraz "Cała puszcza parkiem". "Jesteśmy w puszczy, by powstrzymać jej dewastację spowodowaną skandalicznymi decyzjami ministra Szyszki. Mimo licznych apeli środowisk naukowych, lokalnej społeczności i ponad 167 tys. osób, minister dalej traktuje puszczę jak zwykłą plantację. Co gorsza, decyzje ministra zagrażają wielu rzadkim gatunkom ptaków związanych ze starymi i martwymi drzewami, które mimo okresu lęgowego, są masowo wycinane i wywożone z puszczy" - poinformował dyrektor Greenpeace Polska Robert Cyglicki, który uczestniczy w proteście. 'Bez komentarza' Na razie sytuacji nie komentują Lasy Państwowe. Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku Jarosław Krawczyk powiedział jedynie, że sprzęt należy do zakładu usług leśnych, który ma umowę z nadleśnictwem. Leśnicy tłumaczą wycinki w puszczy gradacją kornika drukarza i tym, że martwe drzewa zagrażają bezpieczeństwu. "Jeżeli przedstawiciele organizacji pozarządowych będą przypinać się do drzew, to pozostaje mieć nadzieję, że przypną się do zdrowych drzew, a nie do tych chorych i nie zrobią sobie przy tym krzywdy" - skomentował akcję ekologów rzecznik resortu środowiska Paweł Mucha. Dodał, że przedstawicielom organizacji pozarządowych, które "mienią się ekologicznymi" nie zależy na dialogu z ministerstwem i współpracy przy odtwarzaniu Puszczy Białowieskiej, do "stanu, kiedy zachwycała swoim pięknem i majestatem". "Odczytuje ostatnie działania ekologów tylko i wyłącznie jako atak polityczny. Stają oni po stronie tych, którzy bez podstaw merytorycznych udzerzają w ministerstwo i rząd PiS. Nie szukają rozwiązania, wyjścia z tej całej sytuacji, tylko próbują wszczynać awanturę" - powiedział rzecznik. Mucha wskazał, że ekolodzy "sami sobie zaprzeczyli" w kwestii zakazu wstępu do Puszczy, skoro do niej weszli. Puszcza Białowieska a Komisja Europejska Zapewnił, że MŚ wielokrotnie zapraszało ekologów do wspólnego dialogu, do monitorowania puszczy, czy pomocy przy reintrodukcji żubra w innych państwa UE. "Odzewu albo nie było, bądź była tylko krytyka" - zaznaczył Mucha. Przedstawiciel resortu środowiska dodał, że ministerstwo będzie "konsekwentnie realizować program ochrony Puszczy Białowieskiej, będzie realizowało program przywracania zasobów przyrodniczych dla lokalnej społeczności, dla rozwoju tego regionu". "Konsekwentnie realizujemy prawo europejskie. Jesteśmy w stałym kontakcie z KE i na wątpliwości Komisji odpowiemy zgodnie z wszelkimi procedurami, będziemy wyczerpywać wszelkie możliwe kroki, aby do naszych argumentów Komisję przekonywać" - zaznaczył rzecznik. W połowie kwietnia Komisja Europejska poinformowała, że w związku z decyzją o zwiększonej wycince w Puszczy Białowieskiej, przeszła do drugiego etapu - prowadzonej od ubiegłego roku - procedury przeciwko Polsce. KE wezwała Polskę do wstrzymania zaplanowanych cięć w Puszczy Białowieskiej. Komisja wszczęła postępowanie przeciwko Polsce w czerwcu ubiegłego roku. Od tego czasu trwała wymiana korespondencji między resortem a Komisją Europejską. Minister środowiska Jan Szyszko mówił niedawno dziennikarzom, że nie obawia się sporu w Trybunale ws. Puszczy Białowieskiej. "Myślę, że to będzie naprawdę niezwykle potrzebne, żebyśmy spór zakończyli w Trybunale dlatego, że dane, które mamy, o ile nie przekonają Komisji (Europejskiej), to myślę, że najwyższy czas, żeby rzeczywiście zakończyły się w Trybunale" - mówił wtedy szef MŚ.