Rzeczniczka prokuratury Renata Mazur powiedziała, że taka decyzja zapadła po postępowaniu sprawdzającym. Wszczęto je po doniesieniach medialnych, jakoby Kurtyka, w zamian za udostępnienie teczek z IPN, miał uwieść dziennikarkę "Gazety Polskiej" Katarzynę Hejke, m.in. współautorkę tekstów o współpracy abp. Stanisława Wielgusa ze służbami bezpieczeństwa PRL. - Uznaliśmy, że zachodzi konieczność przesłuchania świadków, czego nie można zrobić w postępowaniu sprawdzającym, oraz uzyskania dokumentacji z IPN - poinformowała Mazur. Przyznała, że jako świadek będzie wezwana m.in. Katarzyna Hejke. Według artykułu Kodeksu karnego, który jest podstawą śledztwa - prowadzonego w sprawie, a nie przeciw komukolwiek, kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje stanowiące tajemnicę państwową, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że nie będzie komentarza do decyzji prokuratury. W zeszłym tygodniu Radio ZET podało, że Krzysztof Hejke, fotografik i b. dyrektor artystyczny "Gazety Polskiej", w liście do prezydenta RP napisał, że Kurtyka "przy pomocy teczek z IPN uwiódł mu żonę" - z którą się on obecnie rozwodzi. Według listu, Kurtyka jest niegodny Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, którym niedawno odznaczył go prezydent Lech Kaczyński. Hejke zeznawał w ramach postępowania sprawdzającego. Katarzyna Hejke mówiła, że list to zemsta męża, który ma leczyć się psychiatrycznie. Naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz podkreślał, że wszystko, co tygodnik opublikował, było oparte na jawnych dokumentach z IPN. W styczniu 2007 r. "GP" jako pierwsza ujawniła teczkę abp. Wielgusa z IPN. Szef kolegium IPN prof. Andrzej Paczkowski mówił niedawno "Gazecie Wyborczej", że "sprawami damsko-męskimi" instytucje państwowe się nie zajmują oraz że "nie jest nigdzie powiedziane, że prezes Instytutu nie może nikomu przyprawiać rogów".