W Prokomie opowiada się, że była to skuteczna interwencja prezesa Krauzego u prezydenta. Kancelaria Prezydenta: "Telefon był, interwencji nie było" - pisze "Gazeta Wyborcza". - Prezes akurat przyjmował chińską delegację, która przyjechała negocjować kontrakt z PolNordem (budowlana spółka Krauzego). Gdy dowiedział się o wejściu ABW i o tym, że funkcjonariusze chcą go przesłuchać, złapał za telefon, oświadczając, że dzwoni na prywatną komórkę prezydenta . Treści rozmowy nie słyszałem. Trwała ok. 15 minut. Po tej rozmowie dowodzący akcją oficer ABW dostał telefon, w wyniku którego polecił swoim ludziom najpierw zawiesić czynności, a potem się wycofać. Poproszono szefa, by stawił się następnego dnia w prokuraturze w Warszawie i Krauze zeznawał tam jako świadek - mówi pracownik Prokomu, informator "GW". - Potwierdzam, że ABW była u nas 13 lipca i że zabezpieczono zapisy z kamer oraz księgi wejść i wyjść. Nie wiem, czy chciano przesłuchać pana Krauzego i czy dzwonił on do prezydenta - powiedział "GW" rzecznik Prokomu Marek Zieleniewski. - Rzeczywiście pan Krauze telefonował do pana prezydenta. Ale nie było żadnej 15-minutowej rozmowy. Ta rozmowa trwała minutę i została zakończona przez pana prezydenta jako niestosowna. Pan prezydent nie podjął żadnej interwencji - wyjaśnia prezydencki minister Michał Kamiński. Lech Kaczyński pytany w niedzielę w Radio ZET przez Monikę Olejnik, czy "kontaktował się komórkowo" z Krauzem, stwierdza: "Dwukrotnie w życiu. (...) I był drugi telefon, wtedy, kiedy stwierdził, że do niego wchodzi CBA, ale to nie była prawda. To były dwa połączenia, można to na billingach sprawdzić". Kamiński wyjaśnia, dlaczego w relacji prezydenta mowa o CBA, a nie o ABW: "Pan prezydent sądził, że chodzi o CBA".