- Bez względu na to, że tam zginęli ludzie, to proszę pamiętać, że zostali oswobodzeni i to jest podstawowa sprawa. Druga rzecz to perfekcyjne wprowadzenie żołnierzy do akcji: pozorowany atak na wejście główne, a prawdziwy atak nastąpił przez dziurę w ścianie. Pozorowany atak komandosów skoncentrował uwagę terrorystów - uważa Dziewulski. Według niego Rosjanie użyli w akcji jakiś rodzaj gazu paraliżującego. - Po zastosowaniu takiego gazu ludzie są bezwładni. Nie są w stanie wykonywać swobodnie ruchów. Miało to m.in. zneutralizować tych, którzy w panice próbowaliby wydostać się na zewnątrz. W takich sytuacjach nie wiadomo tak naprawdę, kto jest terrorystą, a kto jest zakładnikiem. Terroryści zapewne także próbowali ściągać mundury i wmieszać się w tłum. Ten gaz miał na celu umożliwienie skuteczniejszego działania antyterrorystom - uważa Dziewulski. Jego zadaniem gaz raczej nie powinien być niebezpieczny dla życia zakładników, ale wszystko zależy od stężenia gazu. - Powiem zdecydowanie: to jest jeden ze środków, który jest bardzo rzadko używany w działaniach antyterrorystycznych. W tym przypadku taktyka nakazywała zastosowanie tego środka - dodał były antyterrorysta.