Zginęli wówczas dwaj ochroniarze, przewożący pieniądze spółdzielni mieszkaniowej. Jak wykazało śledztwo, to nie Stój strzelał do konwojentów, ale jego dwaj kompani. Prokurator zażądał dla niego 11 lat więzienia za udział w rozboju z użyciem broni palnej. Tuż przed ogłoszeniem wyroku sąd zezwolił na publikowanie nazwiska i wizerunku oskarżonego. Stój - choć został przywieziony do sądu z aresztu w Wojkowicach - oświadczył, że nie chce wejść na salę rozpraw, dlatego nie został na nią doprowadzony. Jest on jednym z pięciu bandytów, którzy w kwietniu 2002 r. napadli na konwojentów wiozących pieniądze jednej z sosnowieckich spółdzielni mieszkaniowych. Bez ostrzeżenia ostrzelali samochód, skradli 60 tys. zł. Czwartkowy wyrok symbolicznie kończy sprawę jednej z najgłośniejszych zbrodni ostatnich lat w woj. śląskim. Kilka tygodni temu sąd skazał trzech innych uczestników napadu. Ten, który zabił konwojentów nigdy nie zasiadł na ławie oskarżonych - zginął kilka miesięcy później podkładając bombę. Sędzia Alicja Bochenek podkreśliła, że nie ma dowodu, by sprawcy planowali dokonanie zabójstwa. Z ustaleń procesu wynika, że chcieli dokonać kolejnego napadu. Chociaż rozbój był zaplanowany i wykonany z pełną premedytacją, to jednak działanie Damiana S. i Kamila G. - którzy strzelali do ochroniarzy - sąd uznał za "eksces". Sam Stój miał przy sobie pistolet gazowy; wiedział wprawdzie, że jego koledzy zabrali broń z ostrą amunicją, ale nie zdawał sobie sprawy, ze otworzą ogień do konwojentów, dlatego - jak zdecydował sąd - został skazany za rozbój z bronią. - Oskarżony Stój godził się i miał zamiar dokonać napadu, ale nie zabójstwa konwojentów - zaznaczyła sędzia. - Kara ta, z pewnością surowa, jest adekwatna do popełnionego czynu - mówiła przewodnicząca składu orzekającego. Poza karą więzienia sąd zobowiązał też oskarżonego do pokrycia kosztów procesu. Prokuratura domagała się ponadto zasądzenia 60 tys. zł odszkodowania na rzecz spółdzielni mieszkaniowej, której pieniądze skradziono. Sąd nie uwzględnił tego wniosku, argumentując że odszkodowanie zostało już spółdzielni wypłacone. - Kara nigdy nie będzie adekwatna do tego, co się wydarzyło, bo nikt nie przywróci życia. - mówiła dziennikarzom wdowa po jednym z zastrzelonych konwojentów, Maria Wilk. - Moje dziecko miało wtedy 14 lat. Jak mam mu tłumaczyć, że nie ma ojca? - mówiła.