Przed wejściem do budynku aresztu powiedział dziennikarzom, że nie czuje się winny, bo napisał prawdę i zadeklarował, że po raz drugi postąpiłby tak samo: Marek powiedział, że robił to, co do niego należało, czyli krytykował patologie. - Czuję się dziś jak ktoś, kto w dalszym ciągu musi walczyć, musi walczyć o to w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, by zweryfikował ten wyrok i żebym został w końcu uniewinniony - podkreślił. Dodał, że do ostatniego dnia pobytu w więzieniu będzie czekał na akt łaski. Wygląda jednak na to, że będzie czekał na darmo. Resort sprawiedliwości odmówił dziś bowiem wszczęcia postępowania ułaskawiającego. Wydając decyzję, powołano się na fakt, iż "nie zaistniały żadne nowe okoliczności uzasadniające wszczęcie po raz kolejny takiego postępowania". Poza tym sądy pierwszej i drugiej instancji wydały negatywne opinie w tej sprawie i dlatego w tym momencie wszczęcie takiego postępowania byłoby "niezasadne". Przed rokiem prokurator generalny wstrzymał wykonanie kary do czasu zakończenia procedury ułaskawienia. Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie skorzystał z prawa łaski. W 2001 roku Marek zamieścił w swojej gazecie (o nakładzie 1 tys. egzemplarzy) artykuł "Promocja kombinatorstwa", w którym oskarżył miejscowego urzędnika Piotra Misiłę o nadużycie stanowiska. Napisał m.in., że Misiło - naczelnik wydziału promocji Urzędu Gminy w Policach - prowadzi prywatną agencję reklamową. Krytycznie opisał też promocyjną działalność naczelnika sugerując, że promuje on głównie własną osobę. Urzędnik wytoczył dziennikarzowi proces. W listopadzie 2002 roku Sąd Rejonowy w Szczecinie skazał autora artykułu na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu, pod warunkiem publicznych przeprosin urzędnika. Rok później sąd okręgowy utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji. Marek odmówił przeprosin, argumentując, że wszystko, co napisał, jest prawdą. 6 lutego 2004 roku sąd rejonowy zarządził wykonanie kary. Marek stawił się w areszcie 23 marca, nie przekroczył jednak jego bramy, bo okazało się, że sąd uwzględnił wniosek obrony i na sześć miesięcy odroczył wykonanie kary ze względu na stan zdrowia żony, która była w ciąży. O wstrzymanie kary wniósł potem do Sądu Najwyższego w Warszawie ówczesny rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll. SN nie uwzględnił wniosku RPO, nie dopatrując się ku temu podstaw prawnych. Prof. Zoll domagał się później od SN uchylenia wyroku wobec Marka w drodze kasacji. SN na posiedzeniu w czerwcu zeszłego roku ostatecznie jednak uznał Marka za winnego pomówienia i oddalił kasację. W ocenie sądu nie było wątpliwości, że Marek zniesławił urzędnika, formułując nierzetelne zarzuty. W obronę dziennikarza zaangażowali się jego koledzy po fachu, organizując protest przeciw łamaniu wolności słowa. Demonstracyjnie dawali zamykać się w ustawionej przed Sejmem klatce dla zwierząt. O ułaskawienie Marka apelowały też Izba Wydawców Prasy i Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, międzynarodowa organizacja broniąca wolności prasy "Reporterzy bez Granic" i Międzynarodowy Instytut Prasy (IPI) w Wiedniu. We wrześniu ubiegłego roku prokurator generalny, przychylając się do wniosku obrońcy Marka, wydał postanowienie o wstrzymaniu wykonania kary więzienia do czasu zakończenia procedury ułaskawienia. W drugiej połowie grudnia 2005 roku Marek dowiedział się o odwieszeniu wykonania kary przez sąd w związku z odmową prezydenta Kwaśniewskiego wszczęcia procedury ułaskawienia. Andrzej Marek zapewnił, że stawi się w areszcie, choć wierzy, że przyjdzie decyzja o ułaskawieniu. Po raz kolejny powtórzył, że nie czuje się winny, a do więzienia idzie dlatego, że nie przyznał się do winy i nie przeprosił Misiły.