Dzięki podsłuchowi CBŚ znało ruchy żurnalisty, często wiedziało też, co będzie pisał w rzeczonej sprawie. Podsłuch był zarejestrowany jako "NN", czyli osoba nieznana. Choć na taką akcję musiał dać zgodę prokurator generalny lub okręgowy, a po pięciu dniach sąd, w opisywanym przypadku nic takiego nie nastąpiło. Więcej o podsłuchach CBŚ w 2007 r. w "Gazecie Wyborczej".