Jak podkreśla gazeta, sytuacja kadrowa w sądach jest naprawdę zła. Z danych wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka wynika, że na koniec 2018 r. we wszystkich sądach w Polsce było aż 745 wakatów. Najgorzej jest w sądach okręgowych, gdzie brakuje 452 orzekających. Drugie miejsce w niechlubnym rankingu zajmują sądy apelacyjne, w których na koniec roku brakowało 115 sędziów. Problemów nie uniknęły też sądy rejonowe. Jak czytamy w "DGP", sądy okręgowe ratowały się bowiem delegacjami sędziów orzekających w jednostkach niższego szczebla. To powodowało, że w rejonie również było mniej rąk do pracy.Gazeta zaznacza, że najwięcej wakatów jest w sądach okręgowych w dużych miastach, m.in. w Gdańsku (32 wakaty), Łodzi (24) czy Wrocławiu (23)."To jest dramat. Proszę sobie wyobrazić, jak duża liczba spraw mogłaby zostać obsadzona, gdyby te stanowiska były uzupełnione" - mówi w rozmowie z dziennikiem sędzia Sławomir Pałka, były członek KRS."Wakaty powodują, że rozpatrywanych jest mniej spraw, postępowania się wydłużają, a sędziowie mają więcej pracy. (...) Sędziowie muszą pracować dwa razy ciężej, a i tak nie ma to odzwierciedlenia w statystykach" - podkreśla w rozmowie z "DGP" sędzia Monika Pawłowska-Radzimierska, rzecznik łódzkiego sądu okręgowego. Zdaniem sędziów, narastający problem braków kadrowych to efekt celowej polityki prowadzonej od dwóch lat przez resort sprawiedliwości. Przekształca on stanowiska sędziowskie w asesorskie i to właśnie asesorami łata braki w sądach najniższego szczebla. Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".