Problem dotyczy przede wszystkim pracowników urzędów wojewódzkich. Domagają się oni podwyżki 1000 zł netto z wyrównaniem od stycznia. "Obawiam się, że w tym roku możemy niewiele otrzymać, choć pierwotnie mówiono, że osoby najmniej zarabiające mogą liczyć na ekstrapodwyżki. Nie wiem, jaki deal zrobił nasz szef Piotr Duda z rządem, ale obawiam się, że zostaliśmy sprzedani w tym roku za podwyżki dla nauczycieli" - mówi gazecie jeden ze związkowców z Solidarności, którzy bierze udział w negocjacjach z rządem. Jak wylicza dziennik, wskutek masowych rezygnacji sfrustrowanych urzędników powstało ok. 700 wakatów. Urzędnicy zaznaczają, że choć nie wolno im strajkować, to mogą głośno mówić o swoich płacach, a jeśli to nie przyniesie skutku - sięgnąć po strajk włoski. Najgorzej opłacani urzędnicy administracji rządowej np. powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Strzelcach Opolskich, zarabiają ok. 2500 zł brutto. Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej" >>> Przeczytaj całość tutaj