Skala tego zjawiska jest już tak duża (ocenia się, że w 2010 r. skopiowano 5 mln stron książek), że wydawcy zdecydowali się pójść do sądu. W tym roku mają się zacząć pierwsze procesy przeciwko placówkom, które nie odprowadzają od powielanych książek specjalnych opłat reprograficznych dla wydawców i autorów. Oczywiście skontrolowanie kilkunastu tysięcy punktów kserograficznych w Polsce jest niemożliwe. Wydawcy starają się więc o taką zmianę prawa, by opłaty reprograficzne były wyliczane w postaci ryczałtu, określanego m.in. na postawie informacji jak daleko od punktu ksero leży uczelnia, czy biblioteka i jak wydajnymi maszynami punkt dysponuje. Pomysłodawcy powołują się na przykład Niemiec i Austrii, gdzie takie rozwiązanie obowiązuje. Więcej w "Dzienniku Gazeta Prawna".