Jak pisze gazeta, wszystko przez przepisy i nieugięte stanowisko resortu obrony. Żołnierze kontraktowi mogą służyć w korpusie szeregowych najwyżej 12 lat. A to oznacza, że w najbliższych latach znakomita większość musi odejść ze służby. Już teraz, przed lawiną odejść, brakuje - jak podaje resort obrony - około 3 tysięcy żołnierzy zawodowych. I nic nie daje zalecenie, zgodnie z którym dowódcy jednostek powinni uzupełniać braki w ciągu miesiąca. Podobnie jest z Narodowymi Siłami Rezerwowymi, które miały liczyć 20 tysięcy osób, a są o połowę mniejsze. MON jednak uspokaja. "Potrzeby i zasoby kadrowe są na bieżąco monitorowane. Nie ma zagrożeń, jeśli chodzi o brak kandydatów do obsadzenia stanowisk zwalnianych przez żołnierzy odchodzących do rezerwy" - zapewnia w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" rzecznik prasowy resortu, Jacek Sońta. Eksperci są jednak takim stanowiskiem zaskoczeni. Wskazują, że uzupełnienie tysięcy wakatów w ciągu roku będzie bardzo trudne, o ile w ogóle wykonalne. Tym bardziej, jeśli poprawi się sytuacja na rynku pracy.