- Mamy tu święte obrazy. Wieziemy je do Przemyśla, Lublina i Warszawy - mówi o. Sergij o zawartości bagażnika auta, którym jadą do Polski. Dwa lata temu Roman Dziwinskij stracił rękę podczas protestów na Euromajdanie.Dostał od nieznajomego paczkę z napisem "lekarstwa", ale "prezent" wybuchł mu w dłoniach. Mężczyzna długo leczył się w Polsce. Dokładnie tu, u sióstr zakonnych w Przemyślu. - Strasznie to przeżył. Nie miał chęci do życia. Mówił, że to dla niego już koniec... Ciężko o tym mówić - we łzach wspomina Zenon Borys, mieszkaniec Przemyśla. Oprócz Dziwinskiego, dziesiątki rannych ukraińskich aktywistów trafiało na leczenie do Przemyśla. Przez dwa tygodnie to starsze małżeństwo opiekowało się postrzelonym w głowę Ukraińcem. - Mieszkał u nas w domu - opowiadają. Wyjęta z jego głowy kula jest nadal przechowywana w szpitalu MSWiA w Warszawie. Neurochirurg Bogusław Kostkiewicz, który przeprowadził tę operację, do tej pory pamięta jej szczegóły. - To jego tomografia. Kula przeszła obok oka, przez mózg i utkwiła w kości skroniowej - wspomina dr Kostkiewicz. Jak zaznaczają popi, oprócz tych osób w Polsce są jeszcze setki innych, którym chcieliby z osobna podziękować za pomoc podczas Euromajdanu.