- Jesteśmy głęboko poruszeni i wzruszeni wyrazami solidarności ze strony obywateli i członków organizacji pozarządowych, z jaką się stykamy - powiedział Sano na wtorkowym spotkaniu z mediami podczas konferencji COP. - Chcę jednak podkreślić, że duch filipiński jest bardzo silny, a mieszkańcy Filipin podniosą się po tej katastrofie - dodał. W piątek w Filipiny uderzył potężny tajfun Haiyan, powodując śmierć ok. 10 tys. ludzi i ogromne zniszczenia. - Będziemy głodować, dopóki nie zostaną wypracowane mechanizmy rekompensaty strat spowodowanych zmianami klimatu. Chodzi o ocenę możliwych strat i rekompensaty; chcemy też jasno widzieć wyraźne liczby dotyczące zobowiązań finansowych, a także mechanizmów adaptacji (inwestycji i działań związanych z przystosowaniem do nowych warunków klimatycznych, jak np. systemy wczesnego ostrzegania przed powodziami czy huraganami - PAP). Adaptacja nie jest już tylko opcją albo alternatywą. Dla wielu krajów rozwijających się jest imperatywem i koniecznością - dodał Filipińczyk, który będzie głodował do 21 listopada. W ramach solidarności z Filipinami i jako wyraz oczekiwania konkretnych działań głodówkę podjęła też grupa młodych ludzi, m.in. zagranicznych studentów i działaczy społecznych, reprezentujących różne organizacje pozarządowe, obecne na COP w roli obserwatorów. Podczas spotkania z Sano wznosili okrzyki: "wzywamy do klimatycznej sprawiedliwości", "nie chcemy pustych słów, chcemy konkretnych działań, pieniędzy, ambicji, równości". Jako znak rozpoznawczy uczestnicy głodówki przyklejają na piersi dużą, czerwoną kropkę. - Będziemy głodowali dopóki nie nastąpi wyraźny przełom z negocjacjach. Niektórzy głodują w czasie posiedzeń COP, inni całą dobę; będziemy kontynuować, dopóki nie zobaczymy konkretnych, politycznych reakcji - albo do końca COP - mówił obecny na konferencji dyrektor organizacji Climate Action Network International Wael Hmaidan w imieniu przedstawicieli organizacji pozarządowych. - Mieliśmy w poniedziałek informacje od społeczności studentów z Yale University, którzy chcą się dołączyć, z instytucji kościelnych. Akcja wykracza poza COP, wiele osób zgłasza swoją solidarność, o akcję pyta wielu ludzi z list mailowych, pomysł ten rozważają też niektórzy delegaci. Może się skończyć na setkach, jeśli nie więcej - dodał Hmaidan. Zarzucił delegatom na szczyt, że nawet po wystąpieniu Filipińczyków (w poniedziałek Sano wzywał do ustanowienia mechanizmu pomocowego dla krajów cierpiących wskutek zmian klimatu) najczęściej "wracają do starej retoryki, do regularnej polityki i nic się nie zmienia". "I następnego dnia rano słyszymy np., że Australia w redukcjach swoich emisji do 2020 r. nie przekroczy 5 proc. Nie tylko Australia, ale i inne kraje, także ten, w którym jesteśmy, gdzie polski rząd tak naprawdę wspiera przemysł węglowy bardziej, niż działania swoich własnych obywateli" - mówił. - Kraje rozwinięte zawodzą w kwestii wykładania pieniędzy, które były obiecane. Potrzebujemy dolarów prawdziwych, a nie niepewnych. Obiecane sto miliardów dolarów musi się tutaj zdarzyć. Większość tych pieniędzy powinna iść na działania związane z adaptacją - dodała Kelly Dent z konfederacji 17 organizacji pozarządowych Oxfam International.