W wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych. Po zatrzymaniu, w niedzielę nad ranem, mężczyznę ze względu na stan zdrowia przewieziono do szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Zespół biegłych psychiatrów uznał, że nie może on uczestniczyć w przesłuchaniu. We wtorek tuż przed południem prokuratorzy otrzymali kolejną opinię. - Zespół biegłych, sądowych psychiatrów, poinformował nas, że dyżurny nadal nie może uczestniczyć w czynnościach. Specjaliści na chwilę obecną nie potrafią określić, kiedy to będzie możliwe - powiedział prok. Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury. Wobec dyżurnego ze Starzyn prokuratura już wcześniej wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Prokuratorzy informowali w poniedziałek, że mężczyzna, pełniąc obowiązki dyżurnego ruchu, doprowadził do skierowania pociągu Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z pociągiem relacji Przemyśl-Warszawa. Ze względu na upływ 48 godzin od zatrzymania, dyżurny nie jest już formalnie osobą zatrzymaną. Jeżeli biegli zgodzą się na wykonanie z jego udziałem czynności, prokuratura przesłucha go, być może nawet w szpitalu. Decyzja dotycząca kwestii ewentualnego ponownego zatrzymania, jak mówił wcześniej prok. Ozimek, będzie wówczas podejmowana "na bieżąco". Dyżurny może zostać przesłuchany bez uprzedniego zatrzymania. Niewykluczone, że kiedy przesłuchanie będzie już możliwe, prokuratura poza przedstawieniem zarzutu podejrzanemu i odebraniu jego wyjaśnień, skonfrontuje go także z dyżurną ruchu z innego posterunku kolejowego. Kobietę także zatrzymano w niedzielę, ale we wtorek rano zwolniono po przesłuchaniu, nie przedstawiając żadnego zarzutu. Jest świadkiem w postępowaniu. Prok. Ozimek poinformował również, że na tym etapie śledztwa nie można wykluczyć, że zarzuty w sprawie katastrofy usłyszą także inne osoby. Podkreślił, że materiał dowodowy, który do tej pory został zebrany, dostatecznie uzasadnia postawienie zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy dyżurnemu ruchu z posterunku kolejowego w Starzynach. - W tej sprawie zabezpieczyliśmy obszerny materiał dowodowy. Istotnym materiałem, który zgromadziliśmy, są zapisy z rejestratorów rozmów. Nie mogę powiedzieć jaka treść rozmów została zarejestrowana i jaki ma to wpływ na przebieg postępowania. Mogę stwierdzić, że są to dowody niezwykle ważne dla dalszego postępowania - powiedział Ozimek. Częstochowska prokuratura prowadzi intensywne śledztwo. W sprawę zaangażowani są wszyscy prokuratorzy tamtejszego wydziału śledczego - około 10 osób. Uczestniczą w sekcjach zwłok i oględzinach. Analizują dokumenty i zapisy, zabezpieczone w formie elektronicznej i papierowej. Pomagają im biegli z zakresu transportu kolejowego. Biegli zbadają też rejestratory z elektrowozów. Prokuratorzy podali we wtorek, że istnieje podejrzenie, iż po katastrofie pod Szczekocinami ingerowano w dokumenty kolejowe. - Istnieje podejrzenie pewnej ingerencji w zapisy już po katastrofie. Czy rzeczywiście do niej doszło, będzie dopiero badane - powiedział prok. Romuald Basiński. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, o jakie konkretnie dokumenty chodzi i czy były to zapisy elektroniczne, czy też w formie papierowej. Prokuratura nie chce też podać, czy ingerencję w dokumentację przypisuje podejrzanemu o spowodowanie katastrofy dyżurnemu z posterunku kolejowego w Starzynach i czy tylko z tą osobą wiąże ową ingerencję. We wtorek zakończyła się identyfikacja ofiar katastrofy. Ostatnią rozpoznaną osobą jest maszynista pociągu Interregio. We wtorek trwały też ostatnie sekcje zwłok, rodziny wkrótce będą mogły odebrać ciała bliskich. W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Oba składy miały razem 11 wagonów. We wtorek rano w szpitalach pozostawały 44 poszkodowane osoby.