Minister Andrzej Czuma powiedział, że nie widzi "absolutnie żadnych niegodziwych motywacji, które mogłyby powodować panem Januszem Kurtyką". Według Czumy, Kurtyka uzasadnił swój wniosek tym, że "nie ma już potrzeby zatrudniania tych panów, bo zmniejsza się drastycznie ilość przestępców komunistycznych, a zatem zmniejsza się ilość pracy w dziedzinie ścigania tych zbrodni". - Trzeba zmniejszyć ilość prokuratorów w tym pionie i to jest zupełnie zrozumiałe - dodał Czuma. Przyznał, że przeniesieni byli przeciwni takim decyzjom wobec siebie. Podkreślił zarazem, że szef placówki zawsze może zrezygnować ze współpracy z kimś, z którego wyników nie jest zadowolony. - Pan prezes nie był zadowolony z pracy tych osób i wykorzystał przepis ustawy o IPN, który daje mu takie prawo - powiedział minister. Podstawą decyzji był przepis ustawy o IPN pozwalający Prokuratorowi Generalnemu przywrócić na wcześniej zajmowane lub równorzędne stanowisko w prokuraturze prokuratora IPN, co do którego prezes Instytutu, po zasięgnięciu opinii szefa pionu śledczego, wystąpił z takim wnioskiem. Złożenie wniosku nie jest związane z postępowaniem dyscyplinarnym - głosi ustawa o IPN. Jak podał serwis internetowy tvp.info, Kurtyka tłumaczył, że chodzi o "grupę prokuratorów dysfunkcjonalnych", którzy "nie radzili sobie ze specyfiką śledztw" Instytutu. Według Kurtyki, decyzji nie można traktować jako kary, bo "nie stracili oni pracy, lecz wrócili do innego typu śledztw". W marcu "Gazeta Wyborcza" podawała, że w IPN powstała tajna lista prokuratorów, którzy mają zostać zwolnieni. Według gazety, mieli się na niej znaleźć m.in. ci, którzy otwarcie krytykowali politykę Instytutu odnośnie Lecha Wałęsy czy sprzeciwiali się ekshumacji zwłok gen. Władysława Sikorskiego. Grupa prokuratorów miała nawet w tej sprawie napisać list protestacyjny. Instytut zaprzeczał i zapewniał, że powody odejścia śledczych nie mają charakteru politycznego, a jedynie oszczędnościowe. - Byłem niewygodny, a prezes Kurtyka takich w IPN nie potrzebuje - mówił niedawno białostockiemu "Kurierowi Porannemu" jeden z przeniesionych, Jerzy Kamiński. Od 1 kwietnia jest on szeregowym śledczym Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. "W prokuraturze zarobki będą mniejsze, ale atmosfera lepsza niż w IPN" - dodał. Jeden z działaczy opozycji w PRL oskarżył go, że w latach 80. służył władzy ludowej, a Kamiński przegrał proces cywilny w tej sprawie. Nie łączy on odwołania z tą historią. "Byłem hardy i odmawiałem dyrektorowi" - mówił. Sprawozdanie IPN za 2008 r. informuje, że składający się ze 106 prokuratorów pion śledczy IPN postawił w tym czasie zarzuty 119 podejrzanym. Do sądów skierowano w tym czasie 42 akty oskarżenia wobec 102 oskarżonych - głównie funkcjonariuszy UB, SB i MO. Pod koniec 2008 r. prokuratorzy IPN prowadzili 1217 postępowań (905 wobec zbrodni komunistycznych, 258 - nazistowskich, 54 - innych zbrodni przeciwko ludzkości). W 2008 r. zakończono zaś 1179 śledztw (732 ws. zbrodni komunistycznych, 417 - nazistowskich, a 30 - przeciw ludzkości); większość umorzono wobec niewykrycia sprawców lub ich śmierci.