Dyrektor gdańskiego szpitala zwołał konferencję prasową po tym, jak w nocy z czwartku na piątek (z 9 na 10 stycznia) w placówce jeden z pacjentów został zabity przez drugiego. Kostrzewa przekazał, że zarówno ofiara zabójstwa, jak i morderca przebywali na tej samej, dwuosobowej sali jako pacjenci. Wcześniej się nie znali. "To zdarzyło się na oddziale chorób wewnętrznych. Na razie nic nie wiadomo o wzajemnych antagonizmach pomiędzy mężczyznami. Pewne jest, że 61-letni sprawca przebywał na tej sali dopiero od pięciu godzin, wcześniej zaś leżał prawie dwie doby na oddziale ratunkowym" - wyjaśnił. Dyrektor placówki potwierdził, że zaatakowana została także pielęgniarka, która weszła do sali podczas obchodu nocnego. "Prawdopodobnie pielęgniarka zauważyła nietypowe ułożenie na łóżku zranionego pacjenta, pochyliła się nad nim, zauważyła ślady krwi i została zaatakowana" - powiedział. "Policja została poinformowana o zdarzeniu, przybyła na miejsce i zatrzymała sprawcę, kiedy wychodził z budynku" - zaznaczył. Jak przekazał dyrektor szpitala, w salach nie ma monitoringu, placówka dysponuje jedynie nagraniami z korytarzy. Czynności policji i prokuratury na miejscu zostały zakończone, a oddział pracuje normalne. W piątek Radio Gdańsk poinformowało o zabójstwie w szpitalu. Ponad 90-letni mężczyzna zginął na oddziale od ciosów zadanych w głowę. Według nieoficjalnych informacji radia, ofiara została uderzona elementem wyposażenia sali.