- To była moja samodzielna inicjatywa, a podjąłem ją dla dobra swojego i prokuratury - mówił o swej dymisji Ryszard Stefański. Sobie nie ma nic do zarzucenia. - Przed komisją śledczą nic się nie stało, bo to, że ja nie pamiętałem notatki, składając zeznania w Katowicach, to jest normalne. To jest 2,5 roku. Odtworzyłem fakty dopiero, jak sięgnąłem do zapisów w tajnej kancelarii. Trudno więc tutaj mówić o fałszywych zeznaniach - mówi prok. Stefański. W takie zaniki pamięci mocno jednak powątpiewa Zbigniew Wassermann, wiceszef orlenowskiej komisji. - Prokurator Stefański w środowisku prokuratorskim cieszył się opinią dobrego prawnika. Ja myślę, że dobry prawnik ma dobrą pamięć. Jutro Ryszard Stefański ma stanąć oko w oko z prokuratorem Zygmuntem Kapustą, który swoimi zeznaniami przed komisją podważył wiarygodność jego zeznań. Sejmowi śledczy, jak podejrzewają, przyłapali Stefańskiego na kłamstwie i odesłali sprawę do prokuratury.