- Do polityki nie idzie się dla pieniędzy - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński po zakończeniu obrad Komitetu Politycznego PiS poświęconych wyborom samorządowym. W ten sposób uzasadnił decyzję o tym, że osoby zasiadające w spółkach Skarbu Państwa nie będą jednocześnie mogły kandydować do samorządu. Taka deklaracja wzbudziła konsternację wśród samorządowców. Zwłaszcza, że publiczne wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego nie były precyzyjne. Raz mówił o tych, którzy "mają wysokie pensje w spółkach Skarbu Państwa" a potem o tym, że "osoby funkcjonujące w spółkach, nie będą łączyć dwóch funkcji". Radni nie wiedzą więc, kogo prezes miał na myśli: tych, którzy zasiadają w zarządach spółek, czy każdego, kto jest w nich zatrudniony? Nie wiedzą także, czy będą mieli możliwość wyboru. - Dobrze byłoby, abyśmy sami mogli wybrać, czy rezygnujemy z pracy w samorządzie, czy w spółkach - mówi Interii Mirosław Gilarski, radny z klubu PiS w krakowskiej radzie miasta. Dieta na cele charytatywne? Może bowiem okazać się, że prezesi i wiceprezesi państwowych spółek będą automatycznie mieli zakaz startowania do samorządu. - Dla wielu osób dobrym rozwiązaniem byłaby możliwość pracy społecznej w radzie miasta bez rezygnowania ze spółki. Moglibyśmy oddawać dietę na cele charytatywne - deklaruje Mirosław Gilarski. Dieta radnego to 2,6 tys. zł miesięcznie. Tymczasem w spółkach radni zarabiają o wiele więcej. Pensja Mirosława Gilarskiego, jako prezesa spółki PKP Utrzymanie wyniosła w ubiegłym roku prawie 285 tys. zł brutto, czyli 23,7 tys. zł miesięcznie. Dla niego rezygnacja ze spółki, w której stanowisko otrzymał za rządów PiS, mogłaby oznaczać kłopoty finansowe, ponieważ zaciągnął kredyt na budowę domu. Do spłacenia ma ponad 200 tys. franków szwajcarskich. Z drugiej strony, nie chciałby sobie odcinać drogi do samorządu, w którym pracuje od 20 lat. To jeden z wielu działaczy, który będzie musiał teraz podjąć trudną decyzję. Dylemat ma także Włodzimierz Pietrus, szef klubu PiS w Radzie Miasta w Krakowie. - Nie wiem jeszcze, co zrobię, czekam na szczegóły. Na razie mamy informacje tylko z mediów. Nie wiadomo więc, czy decyzja dotyczy zarządów, czy wszystkich pracowników spółek - mówi Interii Włodzimierz Pietrus. Za rządów PiS został prezesem zarządu w spółce Nowe Centrum Administracyjne. Pracuje także w Tauron Dystrybucja Pomiary. W ubiegłym roku w obu tych miejscach zarobił łącznie ponad 211 tys. zł brutto. W roku 2013 jako członek zarządu firm Expo Expert otrzymał 20 tys. zł w ciągu roku. Przez rok zarobił milion W podobnej sytuacji jest Mariusz Kękuś, wiceprzewodniczący klubu PiS w Radzie Miasta Krakowa, obecnie wiceprezes w spółce Nowe Jaworzno Grupa Tauron. Do końca zeszłego był członkiem zarządu Kopalni Soli w Wieliczce ds. ekonomicznych, gdzie zarabiał rocznie 284 tys. zł brutto, czyli 23 tys. zł miesięcznie. - Decyzji o tym, w którą pójdę stronę, jeszcze nie podjąłem. Myślę jednak, że jeśli zdecyduję się na samorząd to i tak poradzę sobie zawodowo - mówi Interii Mariusz Kękuś. Jego zdaniem jest jeszcze za wcześnie na podjęcie decyzji ponieważ została ona ogłoszona zaledwie kilka dni temu. - Czekamy na dokumenty w tej sprawie - dodaje Kękuś. Przyznaje, że nowe zasady będą oznaczać duże zmiany na wstępnych listach kandydatów do rady i sejmiku. Spośród 21 radnych PiS w Radzie Miasta Krakowa w spółkach Skarbu Państwa pracuje pięciu. Czystki szykują się także w małopolskim sejmiku. Duże pieniądze ze spółki skarbu państwa dostaje tam m.in. radny Paweł Śliwa, który w zeszłym roku zarobił ponad 1 mln zł, świadcząc usługi doradztwa gospodarczego dla PGE Polskiej Grupy Energetycznej. Inny radny PiS, Zdzisław Filip, jako prezes Tauron Wydobycie otrzymał w 2017 roku prawie 360 tys. zł brutto, czyli 30 tys. zł miesięcznie. Listy kandydatów do rad i sejmików miały być pierwotnie gotowe do końca lipca. Teraz jednak - z powodu zamieszania wywołanego nowymi zasadami - termin ten może przesunąć się o miesiąc.