Na początku posiedzenia Sejmu, szef klubu Koalicji Obywatelskiej Borys Budka złożył wniosek formalny o przerwę do godz. 12, aby premier Mateusz Morawiecki "uchylił skandaliczne rozporządzenie, które obowiązuje od 1 stycznia tego roku". Budka mówił, że rządzący zafundowali Polakom rekordowe podwyżki cen gazu, prądu i na stacjach benzynowych. - A dla siebie - nielimitowane podwyżki w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Panie premierze, czy pan ma jakiekolwiek granice obłudy? Proszę wyjść i powiedzieć, czy są dla pana jakiekolwiek granice tego, czego nie przekroczycie. Panu już nie wystarczyło sprzedać te wasze działki, pan jeszcze teraz chce swoim kolesiom nielimitowanie podnosić wynagrodzenia - mówił do premiera Budka. Szef KPRM Michał Dworczyk odpowiada na zarzuty opozycji Na te słowa zareagował szef KPRM Michał Dworczyk, który wystąpił z wnioskiem przeciwnym. - Że pan kłamanie przyzwyczailiśmy się panie przewodniczący, ale niech pan zachowa w tym chociaż odrobinę wiarygodności - odpowiedział Budce Dworczyk. Wyjaśnił, że rozporządzenie o którym mówił szef klubu KO pozwala dać dodatki osobom, które zarabiają 3 tys. zł brutto. - W swoim cynizmie panie Budka, niech pan też jakąkolwiek wiarygodność zachowa - powiedział Dworczyk. W głosowaniu wniosek Budki został odrzucony. Rozporządzenie ws. dodatku służbowego w KPRM "Rzeczpospolita" podaje, że dotąd maksymalna wysokość dodatku służbowego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, przyznawanego przez dyrektora generalnego, zależnie "od charakteru, złożoności i efektów pracy" wynosiła 40 proc. wynagrodzenia zasadniczego. Jak jednak informują media, premier wydał rozporządzenie przewidujące, że "w szczególnie uzasadnionych przypadkach" dodatek służbowy w KPRM może być przyznany w wysokości wyższej. We wtorek premier Morawiecki powiedział, że żeby przyciągnąć "super specjalistów" z rynku, czasami stawki muszą być wyższe. Dodał, że nikt z regularnych pracowników KPRM czy innych jednostek centralnych "żadnych wybujałych ani wynagrodzeń, ani premii nie otrzymuje". Początek obrad Sejmu i wnioski opozycji Kolejny wniosek o odroczenie prac Sejmu przedstawiła Marcelina Zawisza z Lewicy. Chodziło o odroczenie prac Izby do czasu uzupełnienia porządku obrad o projekt Lewicy dotyczący obowiązkowych szczepień. Zawisza zwróciła uwagę, że we wtorek podano informację, że w związku z koronawirusem zmarło dotychczas w Polsce ponad 100 tys. osób. - Apelujemy do was, znajdzie w sobie odwagę, żeby ratować naszych obywateli i obywatelki, ile ludzi ma jeszcze umrzeć zanim w końcu weźmiecie się do pracy? - zwracała się do polityków partii rządzącej Zawisza. Jej wniosek został odrzucony w głosowaniu. Posłowie Lewicy na sali obrad rozciągnęli duży, biały transparent z napisem: "Panie prezydencie, panie premierze, drodzy ministrowie, z przykrością zawiadamiamy o śmierci ponad 100 tys. Polek i Polaków. Zmarli na COVID-19. Winę za to ponosi PiS, który ze strachu przed antyszczepionkowcami nie podjął decyzji ratujących życie". Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz chciał poszerzenia porządku o informację rządu ws. komplikacji związanych z wprowadzeniem Polskiego Ładu. Kosiniak-Kamysz mówił, że rząd wprowadził chaos i powinien przeprosił za ten "bajzel". Marszałek Sejmu odparła, że wystąpienie lidera Ludowców nie było wnioskiem formalnym. Robert Kwiatkowski (PPS) nieskutecznie postulował o przedstawienie przez szefa MSZ Zbigniewa Raua informacji w związku z polską prezydencją w OBWE.