Jak poinformowała rzecznik praskiej Prokuratury Okręgowej, Renata Mazur, grozi za to do pięciu lat więzienia, nie wykluczyła też, że do sądu zostaną skierowane wnioski o areszt. Matka chłopców nie przyznaje się do stawianych jej zarzutów. Tymczasem stołeczna policja nadal wyjaśnia okoliczności tragedii, do której doszło ok. godz. 8 rano. Z wstępnych ustaleń wynika, że w mieszkaniu była matka chłopców i jej konkubent. Wcześniej w nocy pito tam alkohol, kobieta w chwili zatrzymania miała ok. 0,2 promila w wydychanym powietrzu. Ojciec dzieci przebywa obecnie w więzieniu. Policjanci ustalają m.in. w jaki sposób dzieci zdołały wejść na wysoki parapet. Ich matka w rozmowie z funkcjonariuszami twierdziła, że zamykała okno. Nie stało przy nim też żadne krzesło, w pobliżu było jedynie łóżeczko. Według relacji świadków, dzieci ubrane były tak, jakby dopiero się obudziły. Jeden z chłopców był jedynie w pieluszce. - To niewyobrażalna tragedia. Widziałam, jak wypadły z okna. Jeden z chłopców próbował złapać się parapetu - relacjonowała jedna z okolicznych mieszkanek. Według sąsiadów, w mieszkaniu odbywały się "suto" zakrapiane imprezy. Policjanci o wypadku dowiedzieli się bardzo szybko, jednym z jego świadków był bowiem jadący do pracy funkcjonariusz. Posłuchaj relacji RMF: