- Kwestia rozdzielenia uroczystości i kwestia takiego, a nie innego sposobu udziału w tych uroczystościach premiera i prezydenta nie budziła nigdy w Kancelarii Prezydenta żadnych kontrowersji - powiedział Graś. Nikt nie protestował Jak zaznaczył, z prezydenckiej kancelarii "nie docierały żadne sygnały, że to jest zły pomysł, wręcz przeciwnie, wszyscy ustalili, że w porządku, to jest najlepszy sposób, żeby polskiego piekiełka nie przenosić za granicę". - Nikt przeciwko temu przed 10 kwietnia nie protestował - podkreślił Graś. "Niewątpliwie dziwne" Z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak ocenił jako "niewątpliwie dziwne", że doszło do podziału wizyt. - Gdyby wizyta była jedna, w której uczestniczyłby prezydent RP, to pewnie do tragedii by nie doszło - zaznaczył. Tygodnik "Wprost" na swojej stronie internetowej podał w niedzielę rano, że dotarł do dokumentu znajdującego się w aktach śledztwa ws. katastrofy 10 kwietnia, z którego wynika, iż polski rząd proponował również organizację uroczystości katyńskich w jednym terminie - z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, premiera Donalda Tuska i premiera Rosji Władimira Putina. To Rosjanie chcieli podziału Dokument to notatka sporządzona przez Michała Greczyłę z polskiej ambasady w Moskwie z lutowego spotkania na cmentarzu w Katyniu. Podczas spotkania sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik (który w imieniu rządu przygotowywał uroczystości, z przedstawicielami strony rosyjskiej) zaproponował dwa scenariusze obchodów - jeden z jednoczesnym udziałem Tuska i Kaczyńskiego oraz drugi z rozdzieleniem uroczystości. "Rozmówcy ze strony rosyjskiej (...) stwierdzili, że wariant osobnych wizyt (...) byłby najbardziej korzystny z punktu widzenia organizacji uroczystości" - "Wprost" przytacza fragment dokumentu. Rzecznik rządu komentując te doniesienia powiedział w Radiu ZET, że "jest tak przyjęte w dyplomacji, że na zaproszenie premiera udaje się z oficjalną wizytą premier, a nie prezydent". - Pan premier Tusk został do tych oficjalnych obchodów zaproszony przez pana premiera Putina i dlatego dwie uroczystości się odbyły. Byłoby niezręczne wręcz - i nie ma takiej praktyki, nie jest to przyjęte w międzynarodowych relacjach - że prezydent korzysta z zaproszenia premiera. Prezydent korzysta z zaproszenia prezydenta - podkreślił Graś. Problem dla Putina Przyszły doradca prezydenta Tomasz Nałęcz zwrócił się do największej partii opozycyjnej: "nie udajcie państwo w PiS, że nie rozumiecie, że premier Putin by nie przyjechał z prezydentem Kaczyńskim". Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (SLD) zgodził się z przyszłym doradcą prezydenta, wskazując, że obecność na uroczystościach osób, "które były tak złośliwie antyrosyjskie", mogłaby być problemem dla rosyjskiego premiera. - Fakt, że jakaś tam walka o pierwszeństwo, kto szybciej wieniec złoży, kto piękniej złoży w Katyniu na pewno trwała - ocenił polityk SLD. Najważniejsze uczczenie pomordowanych Z kolei szef klubu PSL Stanisław Żelichowski przypomniał, że przed 10 kwietnia wszyscy się zgodzili, że "najważniejszą rzeczą jest uczczenie pomordowanych". - Gdybyśmy jeszcze na tle tych pomordowanych próbowali nasze fobie krajowe wprowadzać, to byłoby fatalnie dla wizerunku Polski. Stąd szukając kompromisu wszyscy uznali, że będą dwie wizyty - mówił. Jak podkreślił, "nie było tu różnicy zdań".