Bilans dwudziestolecia w roku 1938 przedstawiał się jeszcze bardziej imponująco - powstał Centralny Okręg Przemysłowy, do jednostek lotniczych zaczęły trafiać pierwsze bombowce "Łoś"- samoloty budzące swoją nowoczesną konstrukcją międzynarodowe zainteresowanie, bardzo dobrą opinią w świecie cieszyły się motocykle "Sokół", słynne wełny bielskie kupowali od nas Anglicy. To tylko kilka osiągnięć kraju, który po ponad stu latach niewoli z trzech zupełnie różnych części - rosyjskiej, austriackiej i pruskiej, zrastał się w jeden organizm. Oczywiście wielu rzeczy zrobić się nie udało, wieś była biedna i zacofana, polityka wobec mniejszości narodowych pozostawiała dużo do życzenia, paraliżujące kraj kłótnie parlamentarnych ugrupowań politycznych doprowadziły w '26 roku do przewrotu majowego. Bilans dwudziestolecia międzywojennego wypada jednak imponująco - tym bardziej że praktycznie trwało ono lat osiemnaście, bo od kończącego wojnę polsko-bolszewicką traktatu ryskiego z 1921 r. Co więcej, w latach 1929-36 Polska, podobnie jak reszta zachodniego świata, z trudem walczyła z wielkim kryzysem. Powtarzam, bilans był imponujący wyłączywszy jedno - sytuację geopolityczną. Tylko z jednym sąsiadem, Rumunią, II RP miała przyjazną granicę, a podpisane międzynarodowe porozumienia w 1939 roku okazały się nic nie warte. Sukces III RP Dlatego za największe osiągnięcie ostatnich dwudziestu lat należy uznać pozycję międzynarodową III RP. To niewątpliwa zasługa kolejnych rządów. Niezależnie bowiem od opcji i postsolidarnościowe gabinety i postkomunistycza lewica konsekwentnie dążyły do integracji kraju z zachodnimi strukturami. W rezultacie Polska stała się członkiem dwóch najważniejszych międzynarodowych organizacji - NATO oraz Unii Europejskiej. Można oczywiście narzekać na tę ostatnią. Faktem jest jednak, że od bardzo dawna nasze gwarancje bezpieczeństwa nie wyglądały tak dobrze jak teraz. Za sukces uznałabym także polską politykę wschodnią. Potrafiliśmy nie tylko nawiązać przyjacielskie stosunki z najbliższymi sąsiadami: Litwą, Białorusią i Ukrainą, ale Warszawa naprawdę stała się na arenie międzynarodowej adwokatem, szczególnie dwóch ostatnich państw, realizując w ten sposób zarówno prometejskie założenia II Rzeczypospolitej, jak i powojenną ideę Juliusza Mieroszewskiego UBL, suwerennych państw Ukrainy, Białorusi i Litwy. Co więcej, polska akcja w 2004 roku, kiedy to Warszawie udało się przekonać Zachód do poparcia ukraińskiej pomarańczowej rewolucji dowiodła, iż polscy politycy potrafią być na arenie międzynarodowej skuteczni. Ostatnie osiągnięcie to przeforsowany wspólnie ze Szwecją na forum Unii Europejskiej program "Partnerstwo Wschodnie", skierowany do sześciu państw byłego ZSRR: Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. To jednak, czy stanie się on kolejnym sukcesem, będzie zależało od realizacji, czyli także konsekwentnych i solidarnych starań wszystkich polskich polityków. Największa słabość Tu przechodzimy do największej, moim zdaniem, słabości, żeby nie powiedzieć klęski minionego dwudziestolecia. Głównego powodu, dla którego bilans wewnętrzny III RP przedstawia się zdecydowanie gorzej niż polityka zagraniczna, czyli braku odpowiedzialnej klasy politycznej. Przecież tak naprawdę udało się nam osiągnąć rzecz wspaniałą. Właściwie to Polska rozpoczęła zmiany, które w rezultacie doprowadziły do upadku komunizmu. Jak to zwykle u nas, nie obyło się bez najwyższej interwencji. Bez wyboru Karola Wojtyły na papieża i jego słynnej pielgrzymki rozpoczętej 2 czerwca 1979 roku (nb. za chwilę minie jej 30. rocznica) nie byłoby sierpnia 1980, a w konsekwencji III RP i fundamentalnych zmian na europejskiej scenie. Upadek muru berlińskiego, czechosłowacka aksamitna rewolucja, wybicie się na niepodległość Państw Bałtyckich miały oczywiście jeszcze inne przyczyny, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się w Polsce. Polakom udało się nie tylko zmienić ustrój polityczny. Reformę Leszka Balcerowicza można w zasadzie porównać z przedwojennymi działaniami Grabskiego. Jej szybkie i sprawne wprowadzenie najprawdopodobniej ustrzegło Polskę od kłopotów, z jakimi borykają się nasi sąsiedzi w krajach, których rządy bały się ryzyka zbyt restrykcyjnych decyzji ekonomicznych. Reforma została przeprowadzona dzięki zgodnemu poparciu wszystkich politycznych sił, czyli rządu, parlamentu i prezydenta. I właśnie takiej zgodnej współpracy polityków w sprawach istotnych dla najjaśniejszej Rzeczypospolitej najbardziej mi brakuje. Zmarnowane szanse Jeżeli z bliska przyjrzymy się minionym 20 latom, zaskakuje nas liczba zmarnowanych szans wynikających z osobistych animozji, waśni niedawnych sojuszników, partyjnych sporów. Walka Lecha Wałęsy i premiera Tadeusza Mazowieckiego o prezydenturę. Późniejsze słynne wspieranie przez prezydenta Wałęsę lewej nogi, kłótnie w postsolidarnościowym obozie, które sprawiły, że w pierwszych naprawdę wolnych wyborach '91 roku postkomunistyczny SLD dostał tylko 2 mandaty mniej niż Unia Demokratyczna.