Dulkiewicz była pytana w poniedziałek w TVN24 o specustawę ws. Westerplatte, w sprawie której zapowiadała, że zwróci się do prezydenta o jej zawetowanie. Ustawa ma wrócić pod obrady Sejmu po poprawkach Senatu. Prezydent Gdańska przyznała, że jeszcze nie wysłała listu do prezydenta, bo czeka "na koniec procesu legislacyjnego w Sejmie". Podkreśliła, że na pewno będzie apelowała do prezydenta "o rozważenie argumentu, który wielokrotnie przedstawiałam w przestrzeni publicznej". "Dla mnie zasadniczy temat dotyczy tego, co i jak chcemy upamiętnić. (...) Opinia publiczna, zwłaszcza podatnicy, powinni wiedzieć, jaki ma być kształt tego muzeum, jaka ma być treść, narracja, jaka wymowa - o czym chcemy mówić. A my nie wiemy" - powiedziała. Mówiła także, że wiceminister kultury Jarosław Sellin "na którejś z komisji senackiej powiedział, że może będzie ogłoszony konkurs na scenariusz, na scenografię". "To my nie wiemy, co ma być zbudowane, ale wiemy, że specustawą trzeba odebrać miastu Gdańsk tereny. Wydaje mi się, że to jest troszkę odwrócona kolejność. Chyba, że cel był inny" - stwierdziła. Dulkiewicz: Ucieszyły mnie słowa Kaczyńskiego Dulkiewicz była pytana o senatora Waldemara Bonkowskiego (zawieszonego teraz w PiS), który mówiąc o prezydent Gdańska posłużył się określeniem "Frau Dulkiewicz, która kontynuuje politykę Pawła Adamowicza". "Powiem tak: mnie ucieszyły słowa lidera Prawa i Sprawiedliwości, które padły w ten weekend, mówiące o tym, że trzeba szukać porozumienia, zgody, i zastanowić nad językiem debaty publicznej. Cieszę się, że pół roku po śmierci pana prezydenta (Adamowicza) osoba najważniejsza dla Prawa i Sprawiedliwości, dla obozu rządzącego, mówi te rzeczy. Bo to znaczy, że pan prezes Jarosław Kaczyński poddał się refleksji, co do jakości naszego języka debaty publicznej. I mam nadzieję, że politycy Prawa i Sprawiedliwości, także ci zawieszeni będą starali się to wcielić w życie" - oświadczyła. Według Dulkiewicz "odpowiedzialnością samorządowców, polityków i dziennikarzy jest szukanie tego, co łączy, a nie szukanie tego, co dzieli". "Myślę, że to jest dzisiaj najważniejsze przesłanie" - podkreśliła prezydent Gdańska. Awantura o Westerplatte W maju grupa posłów PiS przygotowała projekt specustawy, która w myśl jej autorów ma usprawnić budowę plenerowego Muzeum Westerplatte i Wojny 1939. W piątek Senat wniósł do niej poprawki. Teraz ustawa wraca do Sejmu. W myśl specustawy plenerowe muzeum miałoby powstać - kosztem około 150 mln zł, na części półwyspu Westerplatte, na którym to terenie w okresie międzywojennym działała Wojskowa Składnica Tranzytowa, a we wrześniu 1939 toczyły się walki między polskimi a niemieckimi żołnierzami. Grunty na półwyspie Westerplatte należą do kilkunastu właścicieli - są wśród nich m.in. Straż Graniczna, a także prywatne i państwowe firmy. Jednak większość terenu, na którym działała Wojskowa Składnica, należy dziś do miasta Gdańsk. Jest to ok. 9 ha, na którym to terenie znajdują się relikty budowli obronnych stanowiących niegdyś elementy składnicy, a także wzgórze z Pomnikiem Obrońców Wybrzeża u stóp którego od 1999 r. miasto Gdańsk, wspólnie z harcerzami, organizuje obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej. Władze Gdańska, a także część środowiska muzealników i historyków krytykowało specustawę od momentu złożenia jej projektu. Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz oceniała, że ustawa ta jest próbą przejęcia Westerplatte przez władzę centralną. Dulkiewicz prezentowała swoje stanowisko m.in. pod koniec czerwca, na spotkaniu z Sellinem. Ten zaproponował po rozmowie, by przedstawiciele miasta Gdańsk weszli do komitetu honorowego budowy Muzeum Westerplatte i mieli wpływ na jego kształt. Prezydent Gdańska poinformowała z kolei po spotkaniu, że złożyła Sellinowi ofertę, aby tereny miasta nadal pozostały jego własnością i zostały wniesione do powstającego Muzeum Westerplatte, a sama instytucja była współtworzona i współprowadzona przez samorząd i stronę rządową.